Polemika z artykułem "Nieuprawniona symetria" Krzysztof Janiewicz |
Autorzy tekstu "Nieuprawniona
symetria" ("Rz" 83, 7 - 8.04.2001 r.) powtarzają za prof.
Grossem, że z wymordowaniem Żydów w Jedwabnem musieli się
pogodzić (przyzwolić na to) prawie wszyscy ich dawniejsi
"sąsiedzi"; dlatego Jan Tomasz Gross ma rację, mówiąc o winie
"społeczeństwa". Jest to stwierdzenie co najmniej absurdalne
dla kogoś, kto choć powierzchownie zna realia okupacji
niemieckiej na terenie Polski. Hitlerowcy dokonywali na terenie całej okupowanej Polski różnego rodzaju masowych egzekucji zarówno Żydów, jak i Polaków, i społeczeństwo jakiejś wsi lub miasteczka nie miało innego wyjścia, jak tylko się z tym pogodzić - z braku innej możliwości. Jakakolwiek akcja protestacyjna ze strony ludności cywilnej zostałaby krwawo stłumiona. Chyba niezbyt trudno jest sobie wyobrazić chłopów czy gospodynie domowe rzucające się na uzbrojonych niemieckich żołdaków z gołymi rękami, i co by potem nastąpiło. Nie wiem, czy uratowałoby to chociaż jednego Żyda, za to Niemcy z pewnością nie zawahaliby się spacyfikować całe miasteczko, co zresztą udowodnili wielokrotnie, mordując i paląc całe wsie. Jakiekolwiek stwierdzenia o "moralnej winie społeczeństwa", "grzeszących małością serca świadkach" lub przeprowadzanie jakichś osądów moralnych na temat postępowania świadków masowych egzekucji wydają się nie na miejscu. To niezwykle chwalebne być "po stronie bitych i mordowanych" i wyrażać różnego rodzaju górnolotne opinie, kiedy samemu nie jest się w żaden sposób zagrożonym. Pozostaje jednak pytanie, co mogli w tamtej sytuacji zrobić ludzie z Jedwabnego? Czy autorzy tekstu sami w tamtych okolicznościach byliby w stanie czynnie, nie słownie, stanąć "po stronie bitych i mordowanych" i poświęcić własne życie, aby ratować życie bliźniego? Krzysztof Janiewicz (adres do wiadomości redakcji) |