Nieudany eksperyment - Polskie rejony autonomiczne w Związku Sowieckim
Andrzej Kulesza, Nasz Dziennik
 
(Z pogranicza przedwojennych stosunków polsko-sowiecko-żydowskich - wtr. WK.)

Pokój ryski pozostawił poza wschodnią granicą Rzeczypospolitej około miliona Polaków. Duże i zwarte skupiska ludności polskiej znajdowały się na Białorusi i Ukrainie. Na tych terenach bolszewicy postanowili utworzyć polskie rejony autonomiczne, które miały przygotować polskojęzyczne kadry dla przyszłej polskiej republiki sowieckiej.

Gdy po klęsce bolszewików pod Warszawą w sierpniu 1920 roku, upadła nadzieja na wejście Polski w skład Związku Sowieckiego, polscy komuniści postanowili stworzyć namiastkę polskiej republiki sowieckiej na terytorium ZSRS. Zbiegło się to z propagowaną w polityce sowieckiej na początku lat 20., tzw. korierizacją, która oznaczała powrót do korzeni każdej z narodowości dotychczas uciskanej przez carat. Stwarzało to pewne możliwości rozwoju kultury i oświaty w rodzimym języku oraz jego używanie w lokalnej administracji. Jeżeli 100 tys. osób danej narodowości mieszkało w zwartym skupisku, w danym rejonie mogła powstać republika autonomiczna, a jeżeli 50 tys. - rejon autonomiczny.

Polskie rejony

Nim powstały rejony autonomiczne, powołano komórki polskie na wszystkich szczeblach partii komunistycznej. W Kijowie utworzono Polski Instytut Wychowania Społecznego (przekształcony z czasem w Polski Instytut Pedagogiczny). Zaczęły również ukazywać się polskojęzyczne gazety.
W końcu sierpnia 1924 roku, Rada Komisarzy Ludowych Ukraińskiej SRR wydała postanowienie "O tworzeniu narodowych rad wiejskich". 22 marca 1925 roku, na wspólnym posiedzeniu władz guberni wołyńskiej i okręgu żytomierskiego powołano polski rejon narodowościowy. Natomiast we wszystkich wioskach, w których mieszkało ponad 500 Polaków, zaczęto tworzyć polskie rady wiejskie (na terenie sowieckiej Ukrainy utworzono w sumie 150 polskich rad).
Zjazd założycielski Polskiego Rejonu Narodowego im. Juliana Marchlewskiego na Ukrainie odbył się w kwietniu 1926 r. Inicjatorami utworzenia autonomicznego rejonu polskiego na Ukrainie i Białorusi byli czołowi polscy komuniści - Feliks Kon, Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński i jego żona Zofia, Tomasz Dąbal.
Polski rejon narodowościowy miał powstać na Wołyniu, ok. 100 kilometrów na zachód od Żytomierza. W położonych na tym obszarze wsiach mieszkali w zwartych skupiskach Polacy. Na stolicę rejonu wytypowano leżące 120 km od granicy polsko-sowieckiej trzytysięczne miasteczko Dołbysz, którego nazwę w 1926 roku zmieniono na Marchlewsk. W początkowym okresie spośród 40,5 tys. mieszkańców rejonu 69,8 proc. stanowili Polacy, 20,4 proc. - Ukraińcy, 7 proc. - Niemcy, 3 proc. - Żydzi. Gdy w 1930 roku Marchlewszczyznę powiększono o kolejne wioski, jej ludność wzrosła do 52 tysięcy, z czego 28 tysięcy (czyli ok. 70 procent) stanowili Polacy.
Nieco później, bo 15 marca 1932 roku powstał Polski Rejon Narodowy im. Feliksa Dzierżyńskiego na Białorusi, na którego stolicę wybrano Kojdanów (późniejszy Dzierżyńsk) położony w pobliżu Mińska, niedaleko granicy z Polską. Wcześniej na sowieckiej Białorusi utworzono 40 polskich rad wiejskich, które objęły 23 proc. ludności polskiej na Białorusi. W skład Dzierżyńszczyzny weszło kilkadziesiąt wsi położonych wokół Kojdanowa. Planowano utworzenie trzeciego polskiego rejonu autonomicznego na Ukrainie w pobliżu Płoskirowa (Podole).

Przyczółki bolszewików

Polskie rejony autonomiczne w zamierzeniu miały być przyczółkami służącymi do "eksportu" rewolucji bolszewickiej do Polski oraz zalążkami przyszłej polskiej republiki komunistycznej. Polskojęzyczna gazeta wychodząca na Ukrainie, "Marchlewszczyzna Radziecka", pisała: "W szeregach polskiej klasy robotniczej rejonu powinni kształcić się przyszli sternicy budownictwa socjalistycznego Polskiej Republiki Rad".
Polski rejon zamieszkiwali głównie chłopi. Należało więc "stworzyć warstwę proletariacką wśród miejscowych Polaków". Na terenie Marchlewszczyzny dominowały grunty piaszczyste, zbudowano więc w tym rejonie cztery huty szkła, które po kilku latach zatrudniały prawie 6 tysięcy robotników. Szybko pojawiły się jednak trudności ze zbytem produkcji, ponieważ Marchlewszczyzna nie posiadała żadnej stacji kolejowej ani dróg bitych. Dopiero w 1933 roku zbudowano drogę z Marchlewska do Żytomierza.
Również należało zorganizować inteligencję. Ściągnięto więc do Marchlewszczyzny emigracyjnych działaczy Komunistycznej Partii Polski przebywających w tym czasie na terytorium Związku Sowieckiego. Głównym ideologiem Marchlewszczyzny został Tomasz Dąbal. Przez pewien czas jego osobę otaczano swoistym kultem. W Związku Sowieckim funkcjonowało ponad 30 różnych instytucji (kluby, kołchozy, huty), którym nadano imię Dąbala. Nawet nazwę jednej wsi - Kisielówka - zamieniono na Dąbalówka.
Przed komunistyczną inteligencją postawiono zadanie stworzenia "polskiej kultury proletariackiej". Komunistyczni inteligenci rozpoczęli od próby zmian obowiązujących zasad ortografii. Dotychczasowa gramatyka, w ich opinii, miała charakter burżuazyjny, ponieważ skomplikowane zasady pisowni sprawiały dużo kłopotów dzieciom chłopów i robotników, nie mających zbyt wiele czasu na naukę.
W 1931 r. Bruno Jasieński wezwał do przeprowadzenia "rewolucji językowej". Jej zwolennikiem był również Dąbal, który uważał, że "ideałem rewolucji w dziedzinie uludowienia pisowni polskiej powinno być: jak się mówi - tak się pisze". Likwidacja polskich rejonów autonomicznych uniemożliwiła przeprowadzenie zmian reguł językowych.
Komunistyczni inteligenci tworzyli też programy dla szkół Marchlewszczyzny. Lista lektur szkolnych zawierała utwory takich polskojęzycznych pisarzy, jak Kon, Radwański, Bobińska, Niedźwiedzki czy Zacharewicz. Dziś nazwiska te niewiele mówią nawet osobom zawodowo zajmującym się historią polskiej literatury.
Na Marchlewszczyźnie działało w 1932 roku 78 szkół (w tym 55 polskich), w których było zatrudnionych około 300 nauczycieli. Kadry dla polskich szkół były przygotowywane głównie w Polskim Instytucie Wychowania Społecznego w Kijowie. Na Marchlewszczyźnie funkcjonowały również 83 polskie czytelnie.
Polskojęzyczna prasa ukazująca się na Ukrainie w latach 1925-1935 przepełniona była komunistyczną propagandą, bardzo często szkalującą II Rzeczpospolitą. Z ówczesnych polskojęzycznych gazet można się dowiedzieć, że "Polska faszystowska" to "kraj szubienic, głodu i nędzy", w której "ani chleba, ani kartofli nie ma od kilku miesięcy. Ludzie podobni do szkieletów, dzieci giną z głodu", a "polscy bezrobotni mieszkają w jaskiniach i podziemnych norach". Jednak gdy z okazji obchodów jubileuszu 5-lecia rejonu wysłano do Polski pociąg z mieszkańcami Marchlewszczyzny, którzy mieli agitować polskich chłopów, by ci uciekali z Polski do Związku Sowieckiego, okazało się, że nikt nie powrócił. Wszyscy agitatorzy woleli znaleźć schronienie w "faszystowskiej Polsce" niż wrócić do "komunistycznego raju".

Walka z religią

Z inicjatywy ideologów polskiego rejonu autonomicznego zreformowano kalendarz, wprowadzając pięciodniowy tydzień. W ten sposób dzień wolny od pracy był ruchomy i wypadał zawsze w innym dniu tygodnia. Miało to uniemożliwić świętowanie niedzieli.
Walkę z religią, a co za tym idzie i świętowaniem niedzieli oraz innych świąt religijnych, prowadził również Związek Wojujących Bezbożników, którego Polską Sekcję Antykatolicką założono w Marchlewsku. Efekty antykatolickiej propagandy były jednak nikłe. Mimo że wszystkie kościoły zostały zniszczone lub zamknięte, a księża aresztowani lub straceni, większość Polaków ze wzgardą odrzucała ateistyczną propagandę. Wierni zbierali się potajemnie na modlitwy. Do dziś na terenach dawnej Marchlewszczyzny żyją osoby, które wspominają, jak w dzieciństwie rodzice w ukryciu uczyli ich pacierza lub zbierali się, aby wspólnie odmawiać Różaniec i śpiewać Gorzkie Żale. Przez pewien czas w samym Marchlewsku istniała kaplica, w której posługę pełnił ksiądz Klemes Słowikowski (zmarł w 1926 roku).

Nie chcieli kołchozów

Mizerne efekty przynosiło tworzenie na "Marchlewszczyźnie" kołchozów. Polacy na terenie całego ZSRS stawiali zacięty opór kolektywizacji. W 1930 r. na Podolu, w okolicach Kamieńca, wybuchło zbrojne powstanie polskich chłopów przeciw kolektywizacji, które dopiero po trzech dniach stłumiło wojsko. W końcu lat dwudziestych, w okolicach Baru tamtejsza ludność polska uzbrojona w siekiery i kosy przepędzała aktywistów bolszewickich, a nawet likwidowała posterunki milicji. Do podobnych wydarzeń dochodziło i w innych rejonach. Liczba kołchozów w regionie marchlewskim była znacznie mniejsza niż w innych częściach Ukrainy. Do wiosny 1931 r. skolektywizowano tylko 19 procent wszystkich gospodarstw rolnych.
Marchlewszczyzna, jak i cała Ukraina, doświadczyła spowodowanego sztucznie przez władzę sowiecką głodu w latach 1932-1933. Wiele osób zmarło śmiercią głodową. Zdarzały się również przypadki kanibalizmu. Cierpiący głód próbowali nocami wychodzić w pole i zrywać dojrzewające zboże, lecz uzbrojeni wartownicy strzelali do nich lub ich aresztowali. Według obowiązującego wówczas prawa (ustawa o "rozkradaniu socjalistycznego mienia"), kradzież trzech kłosów zboża zagrożona była karą śmierci, nawet w stosunku do dzieci.

Likwidacja

W połowie lat 30. władze sowieckie uznały, że eksperyment stworzenia "sowieckiej Polski" nie powiódł się. Marchlewszczyznę uznano za rejon mało perspektywiczny i postanowiono zakończyć "polski eksperyment". Dla władz sowieckich było oczywiste, że polscy chłopi nie chcieli oddawać swojej ziemi do kołchozów ani wstępować do partii komunistycznej; byli przywiązani do wiary katolickiej i pielęgnowali tradycje ojców. W prasie sowieckiej rozpoczęła się więc nagonka na Polaków. Polak był przedstawiany jako "szpieg faszystowski", sabotażysta" i "szkodnik".
Marchlewszczyzna została zlikwidowana w 1935 roku, niedługo potem likwidacji uległa również Dzierżyńszczyzna. Zlikwidowano również większość polskich instytucji, w tym wszystkie szkoły i czytelnie. Rozpoczęto wówczas krwawe czystki wśród czołowych komunistycznych działaczy Marchlewszczyzny. Prawie wszystkich przywódców rejonu, zagorzałych, ideowych komunistów, po sfingowanych procesach rozstrzelano. Współorganizator polskiego rejonu, ówczesny I sekretarz KC partii komunistycznej na Ukrainie Stanisław Kosior, Polak z pochodzenia, który wcześniej sam organizował krwawe represje na Ukrainie, w 1939 r. uznany został za "wroga ludu" i stracony.
NKWD torturami wymuszało na polskich komunistach zeznania obciążające coraz to nowe osoby, począwszy od komunistycznych prominentów, a skończywszy na prostych ludziach. Do 1938 r. represjonowano wszystkich nauczycieli z Marchlewszczyzny, zarzucając im klerykalizm. Zlikwidowano Polski Instytut Pedagogiczny w Kijowie, gdyż rzekomo odkryto w nim istnienie tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej, do której miało należeć wielu polskich działaczy partii komunistycznej na Ukrainie.
W końcu represjom poddano całą populację Polaków na Ukrainie i Białorusi. Tysiące Polaków zamieszkałych w zachodniej Ukrainie deportowano, m. in. z Marchlewszczyzny do Kazachstanu. Zamieszkujące dziś stepy Kazachstanu ok. 100 tys. ludności polskiego pochodzenia, to w dużej mierze potomkowie lub sami przesiedleńcy z Marchlewszczyzny i Dzierżyńszczyzny.
Według szacunków, różne formy represji: deportacje, aresztowania i zesłania do gułagów, rozstrzeliwania, dotknęły około 10 tysięcy osób zamieszkujących Marchlewszczyznę, czyli prawie co czwartego mieszkańca tego rejonu.

Zatarte ślady

Władze sowieckie postanowiły zatrzeć ślad po istnieniu Marchlewszczyzny, której terytorium podzielono pomiędzy pięć sąsiednich rejonów. W 1939 roku nazwę Marchlewsk zmieniono na Szczorsk, a w 1946 r. powrócono do pierwotnej nazwy Dołbysz. O polskim rejonie autonomicznym nigdy nie wspominano w oficjalnych publikacjach. Nawet za posiadanie polskojęzycznych gazet ukazujących się w polskich rejonach można było trafić do więzienia.
Dziś Dołbysz jest ośmiotysięcznym miasteczkiem zamieszkałym w większości przez Polaków, głównie katolików, którzy w ostatnich latach dzięki wydatnej pomocy z Polski wznieśli kościół. Mieszkańcy Dołbysza borykają się z problemami biedy, bezrobocia i brakiem perspektyw. Niedawno bowiem zbankrutowała ostatnia fabryka - zakład porcelany, który zapewniał utrzymanie znacznej części mieszkańców miasta. Pracownikom przez ostatnie lata nie wypłacano pensji. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w okolicznych wsiach.

Andrzej Kulesza

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1