Niech zwycięży prawda
Tygodnik Młodzieży Katolickiej "Droga"

 

Z ks. kan. Edwardem Orłowskim - proboszczem parafii w Jedwabnem - rozmawia ks. Paweł Bejger

Ks. Paweł Bejger: - Księże Kanoniku, od kilku tygodni media w Polsce i na świecie nie dają Księdzu spokoju w związku z wydarzeniami, które miały miejsce 11 lipca 1941 r. w Jedwabnem. Jak reagują ludzie mieszkający tu, w Jedwabnem, na straszne oskarżenia dotyczące tamtej zbrodni?

Ks. kan. Edward Orłowski: - Dziś, można powiedzieć, jest już nieźle. Zapewne wynika to z przyzwyczajenia do owego oskarżenia. Faktycznie, przez ostatnie tygodnie nie miałem takiej chwili, w której bym nie był atakowany przez liczne stacje telewizyjne, radiowe, prasę. Przyjeżdżają do nas dziennikarze z Niemiec, Francji, szukają sensacji, prowokują.

- Jak wynika z publikacji wielu gazet, podobno Ksiądz Kanonik nie udziela wywiadów, a nawet zabronił swoim parafianom wdawać się w rozmowy z dziennikarzami?

- Ewidentne kłamstwo. Nigdy tego nie uczyniłem, zresztą - nie mam prawa tak czynić. Ale ludzie sami są świadkami niejednej manipulacji medialnej. Niedawno mój parafianin powiedział mi: co innego mówiłem, co innego napisali. I tak jest, wydaje się, że komuś bardzo zależy, aby nas pogrążyć, powalić na ziemię.

- Ksiądz chętnie rozmawia z dziennikarzami?

- Przyznam, że jednak wielu jest takich, którzy chcą ze mnie zrobić antysemitę, człowieka, który nic nie wie o tamtych wydarzeniach. Poza tym, jest Wielki Post, ja jako proboszcz, mam sporo duszpasterskiej pracy - po to zostałem księdzem. Nie mogę pozwolić sobie na to, aby sprawy parafialne odłożyć na potem, bo teraz dziennikarze są najważniejsi.

- Ksiądz Kanonik zapewne często rozmawia ze świadkami tamtych dni. Jak oni relacjonują owe wydarzenie?

- Wszyscy są zgodni co do faktu, że przed wybuchem II wojny światowej społeczność polska i żydowska mieszkająca w Jedwabnem żyła w doskonałej zgodzie. Mówią wręcz, że to była jedna kochająca się rodzina. W szkole dzieci polskie i żydowskie siedziały w jednej ławce, grały wspólnie w piłkę, dzieliły się kanapkami - to była prawdziwa przyjaźń. Wszystko popsuło się wraz z wkroczeniem do Polski Rosjan. Zaczęło się wtedy coś w rodzaju przyjaźni żydowsko-rosyjskiej. Świadkowie wspominają, że wielu Żydów założyło czerwone opaski, dostało karabiny, wstąpiło do NKWD, do Komsomołu i przyjaźń z Polakami została zerwana. Trzeba wiedzieć, że gdy rozpoczęła się II wojna światowa, tu, w Jedwabnem, powstał natychmiast ruch oporu. Byli to Polacy z Warszawy, Łomży, miejscowi, oficerowie ze szkół wojskowych. Ten ruch oporu był prześladowany przez wielu Polaków-konfidentów, ale szczególnych przykrości ludzie ci doznawali od Żydów.

- Czyli z wielkiej przyjaźni powstała nienawiść?

- Może nie nienawiść, ale Polacy zaczęli być ostrożniejsi, zaczęli się pilnować, zamykali usta, wiedzieli, że Żydzi mogą donieść. O powstałej przyjaźni rosyjsko-żydowskiej dowiedzieli się Niemcy. Przybyli oni do Jedwabnego 23 czerwca 1941 r., zmontowali swoją władzę, narzucili swego burmistrza - Karolaka i od samego początku obmyśliwali plan zagłady Żydów. Znaleźli wspaniały grunt. Przecież Polacy pamiętali, co Żydzi robili z ludźmi z ruchu oporu.

- Autor książki "Sąsiedzi" - Tomasz Gross sugeruje, że w czasie zbrodni w Jedwabnem nie było żołnierzy niemieckich. Nie było ich nawet w okolicy. Jak ten fakt komentują świadkowie?

- Kłamstwo albo ignorancja historyków. Świadkowie jasno mówią, zgodnym głosem, że Niemcy tu byli, i to w poważnej sile. Nikt myślący nie może sobie wyobrazić, by w 1941 r., kiedy trwała prawdziwa gehenna wojenna, Niemcy mogli być nieobecni w jakimś miejscu. Druga sprawa - jak można mówić, że bez zgody Niemców ktoś wymordował kilkaset ludzi? Jest to niemożliwe.

- Księże Kanoniku, o co właściwie tu naprawdę chodzi?

- Jak nie wiemy, o co chodzi, to chodzi o pieniądze - tak mówią. Tak mówią...

- Czy mieszkańcy Jedwabnego nie mają już tego wszystkiego dosyć? Przecież o nich mówi się, że są zbrodniarzami, że zamordowali tylu niewinnych ludzi. W jaki sposób Ksiądz podtrzymuje ich na duchu?

- Z pomocą Bożą to czynię, chociaż jest coraz trudniej. Wiadomo, jak się czuje człowiek, któremu niesłusznie pluje się w twarz. 80% dzisiejszych mieszkańców Jedwabnego nie było uczestnikami tamtych wydarzeń, a o nich mówi się "zbrodniarze". To bardzo krzywdzące.

- Na kamiennej płycie upamiętniającej miejsce zbrodni wypisane jest: 1600 żydowskich istnień. Czy rzeczywiście tylu Żydów było w Jedwabnem?

- Ludzie mówią, że tylu nie było. Przecież gros z nich opuszczało Jedwabne, udając się wraz z NKWD. Poza tym mówi się, że ofiary zostały spalone w stodole. Czy można sobie wyobrazić taką stodołę, w której pomieściłoby się aż 1600 ludzi? Niemożliwe.

- Prezydent RP wyraził chęć przeprosin za Jedwabne. Jak Ksiądz Kanonik ocenia postępowanie prezydenta?

- Proszę zauważyć, Instytut Pamięci Narodowej bada ciągle sprawę, nie wiemy, jaki będzie wynik, więc nie można stwierdzić, że to jest wina całego narodu polskiego. Chyba Prezydent trochę się pospieszył. Trzeba zebrać wszystkie fakty, świadectwa, trzeba je ocenić, i to nie pod jednym kątem, ale szczerze, uczciwie. Niech zabiorą głos wszyscy, którzy w tej zbrodni uczestniczyli: Niemcy, Żydzi, Rosjanie, Polacy. I niech zwycięży prawda.

- Dziś przyjeżdża do parafii Biskup Stanisław Stefanek TChr. Jak Ksiądz Proboszcz uważa, co zechce powiedzieć?

- Tego nie wiem, ale wiem, że Biskup Stanisław zawsze pojawia się tam, gdzie jest potrzebny. Cieszymy się, że nie zostaliśmy sami, że są ludzie, którzy za nas się modlą, którzy chcą z nami być. Ważne jest to, aby Jedwabne nie pozostało samo. Przecież prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

- Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę cierpliwości.

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1