Nasze się nie skończyło
Jan Radożycki, Nasz Dziennik, 18 sierpnia 2001r. - nr 192

 
Żydzi z czerwonymi opaskami na ramionach wyrywali żołnierzom polskim broń i wykrzykiwali: "No, już się wasze skończyło". Wyrażona tymi słowami wrogość do mojej Ojczyzny tak mnie zdenerwowała, że niewiele myśląc, wyskoczyłem z zarośli i uderzyłem najbliżej stojącego Żyda w plecy znalezionym butem i zawołałem: "Żebyś zapamiętał sobie, że nasze się nie skończyło i nigdy się nie skończy".
Moja rodzinna miejscowość Bukowsko, ongiś miasteczko, a teraz wieś, leży na Podkarpaciu, przy szosie wiodącej z Sanoka w kierunku południowym do Komańczy. Dawniej jego mieszkańcy trudnili się wypasem bydła, wykorzystując rozległe pastwiska. Z biegiem czasu rozwinęło się tu także rolnictwo i powstało zapotrzebowanie na artykuły, których nie wytwarzano na miejscu. Zaczęli więc osiedlać się Żydzi, którzy mieli kapitał i dostarczali rolnikom potrzebnych towarów. Los wprawdzie często doświadczał te okolice, ale zawsze mieszkańcy, choć z niemałym trudem, przywracali stan poprzedni.

Przykładna zgoda

Tak też zaleczono rany doznane w czasie I wojny światowej. Osiadłe w Bukowsku trzy narodowości, różniące się językiem, religią i kulturą, to jest Polacy i Żydzi mieszkający w samej wsi oraz Łemkowie (Rusini), którzy osiedlili się w sąsiedztwie, żyły ze sobą w czasie międzywojennym w przykładnej zgodzie. Naturalnie, nie brakowało pewnych zatargów. Żydom zarzucano uprawianie lichwy, rozpijanie chłopów i nierzetelność w rozliczeniach handlowych, ale nie miało to wpływu na utrzymywanie dobrych stosunków.
Od dzieciństwa miałem z Żydami częste kontakty, gdyż mieszkali w najbliższym sąsiedztwie, a Łemkowie zjawiali się gromadnie w czwartki na targach, które ściągały zainteresowanych ludzi z całej okolicy. Później spotykałem Żydów w Warszawie, kiedy odbywałem tam studia, i w Łodzi, gdzie uczyłem w szkołach średnich młodzież polską, żydowską i niemiecką, przeważnie wywodzącą się z ubogich rodzin.

Czerwone opaski

Tymczasem nadciągała wojna. Kiedy we wrześniu 1939 roku mój 76. pułk ruszył ze Skierniewic na front, po drodze przedstawiciele społeczności polskiej i żydowskiej witali nas jako obrońców obu narodów, częstując słodyczami i papierosami oraz życząc rychłego zwycięstwa. Były to wzruszające spotkania, podnoszące na duchu.
Ale zdarzały się też inne
. Gdy wojna przybrała dla nas tragiczny obrót, przebrałem się, jak wielu kolegów, w mocno sfatygowane ubranie i spiesznie ruszyłem w kierunku Sanu. Tak wędrując, w pewnym miejscu na skraju lasu usłyszałem jakąś wrzawę. Przybliżyłem się do rosnących przy drodze krzaków i ku swemu zaskoczeniu, stałem się świadkiem wydarzenia, które bardzo mnie wzburzyło i utkwiło mi w pamięci.
Oto Żydzi z czerwonymi opaskami na ramionach wyrywali żołnierzom polskim broń i wykrzykiwali, dobrze to pamiętam: "No, już się wasze skończyło". Wyrażona tymi słowami wrogość do mojej Ojczyzny, i to w tragicznej chwili przegranej wojny, tak mnie wzburzyła, że niewiele myśląc, wyskoczyłem z zarośli i uderzyłem najbliżej stojącego Żyda w plecy znalezionym butem i zawołałem: "Żebyś zapamiętał sobie, że nasze się nie skończyło i nigdy się nie skończy" i uciekłem w las.

Rządy Ukraińców

Gdy powróciłem do Bukowska, dowiedziałem się, co się tam działo w czasie "bezkrólewia", kiedy władze gminne udały się na wschód. Wykorzystali tę sytuację spokojni dotąd Łemkowie, teraz podburzeni przez Ukraińców, którzy w dużej liczbie schronili się na Podkarpaciu, uchodząc przed Sowietami. Otóż, ci Ukraińcy i Łemkowie dokonali rabunkowego napadu na Żydów i głośno wołali, że przybyli nie po to, żeby obrabować Lachów (Polaków), lecz Żydów, którzy nie chcą im sprzedawać nafty i soli. Obeszło się bez ofiar w ludziach, bo Żydzi widząc, że napastnicy są uzbrojeni w siekiery, noże i kije, woleli zachować spokój. Gdy rabujący posłyszeli, że Niemcy są już w Sanoku i patrol ich ma przybyć do Bukowska, szybko wycofali się ze zrabowanymi towarami.
Wojsko niemieckie czasowo zainstalowało się w Bukowsku i z jego nadania rządy w gminie objęli Ukraińcy, choć w tej miejscowości mieszkali tylko Polacy i Żydzi.
Po odejściu Wehrmachtu cała ziemia sanocka znalazła się - zgodnie z dekretami Hitlera z 12 i 26.10.1939 r. - w Generalnym Gubernatorstwie (G.G.), lecz w zarządzie gminy nadal pozostali Ukraińcy.

My zginiemy

Okupanci niemieccy z początku dawali Żydom spokój. W Bukowsku mieszkało około 800 Żydów, na ogólną liczbę ponad 3.000 osób. Przed wojną mieli pewną lokalną autonomię: stanowili odrębną gminę (kahał), mieli trzy synagogi, własne szkoły i sądy, swój wspólny skarb. Byli jednak ogólnie wyobcowani ze społeczeństwa polskiego i przeważnie posługiwali się tylko językiem jidisz, zwłaszcza ludzie ze starszego pokolenia.
Żydzi niedługo jednak cieszyli się spokojem. Zaczęto od zakazu prowadzenia handlu, co było uderzeniem w samą podstawę ich bytowania. Wtedy rolnicy spontanicznie dostarczali im żywności i to nawet w sytuacji, kiedy sami byli ograbiani przez Niemców.
Przez pewien czas Żydzi prowadzili potajemnie handel ze znajomymi kupcami na Słowacji. Umówili się z polskimi przemytnikami, aby za dostarczone im pieniądze (przeważnie dolary) kupowali na Słowacji najbardziej wówczas poszukiwane w Generalnym Gubernatorstwie towary, którymi były pończochy, skarpetki, artykuły włókiennicze itp. Towary te Polki rozwoziły po G.G., ukrywając je dla bezpieczeństwa pod ubraniem. Była to działalność bardzo intratna dla wszystkich jej udziałowców. Ale ten przemyt (szmugiel) nie trwał długo, a sytuacja Żydów pogarszała się.
Wówczas odwiedzali mnie często znajomi Żydzi, pragnąc usłyszeć coś pocieszającego. Najczęściej zjawiał się w moim domu cadyk Mojżesz Sztorc. Upadek Francji bardzo ich przygnębił, czemu wyraz dał mój gość w takich słowach: "Wy wojnę przeżyjecie, lecz my zginiemy, bo nie umieliśmy z wami żyć" (tj. nie zasymilowali się).

Byliśmy następni

Ale i my, Polacy, mieliśmy ciężki los. Niemcy nie tylko nas na wszelki sposób wyzyskiwali, ale traktowali jako następnych - po Żydach i Cyganach - kandydatów do zagłady. Ciągle ginęli także Polacy rozstrzeliwani na miejscu albo zsyłani do obozów koncentracyjnych, z których więźniowie przeważnie już nie powracali. Z Bukowska zsyłano ich do obozu oświęcimskiego, który stał się synonimem okrutnych zbrodni hitlerowskich, podobnie jak Katyń u Sowietów.
Niemcy stopniowo coraz bardziej znęcali się nad Żydami. Zwieźli ich wszystkich z okolicy do getta w Bukowsku, co powiększyło jeszcze umieralność z powodu niedożywienia, ciasnoty i niemożności zachowania elementarnej higieny. Brakowało także lekarstw. Trzeba pamiętać, że Niemcy ograbiali rolników, narzucając im kontyngenty płodów rolnych (zboża, jarzyn, miodu, owoców, jaj itp.), toteż wiele rodzin żyło w wielkiej biedzie. Nie tylko z tego powodu niesienie pomocy było bardzo trudne; miłosierdzie okazywane Żydom karano śmiercią. Pomoc mieszkańcom getta możliwa była tylko nocą. W getcie mieszkało około 1000 Żydów (razem ze ściągniętymi z okolicy w liczbie 200).
Okupanci, niezależnie od nałożonego na kahał żydowski obowiązku regularnego spłacania określonej sumy, wymuszali pod groźbą śmierci wykupienie się od niej przez przekazanie danemu gestapowcowi odpowiedniej sumy.
Gdy pewnego razu przyszedłem do domu, widzieliśmy z matką, jak gestapowiec przyłożył pistolet do głowy naszego sąsiada Jomka, który już kilkakrotnie wykupywał się od śmierci. Tym razem nie dysponował odpowiednią sumą i gestapowiec po prostu go zastrzelił.
Podobne zdarzenia miały miejsce w innych częściach Bukowska. Moja siostra Kazimiera widziała, jak zamordowano Żyda Mojżesza, właściciela sklepu w pobliżu pomnika św. Jana. Grożąc śmiercią, zmuszono go do odkopania ukrytych kosztowności i w końcu, gdy już wydał wszystko, co miał, został zastrzelony.
Mój dziewiętnastoletni brat przyrodni Franciszek Pituch i jego 22 kolegów w tym samym wieku zginęło z powodu znęcania się nad nimi bandytów hitlerowskich. Wszystko to było bardzo przygnębiające. Pytano, co się stanie z Żydami. Szczerze litowałem się nad ich losem, ale sam też byłem śmiertelnie zagrożony. Po wsypie w AK znalazłem się na liście gestapo, które deptało mi po piętach, aż w końcu musiałem uciekać z Bukowska, gdzie rządzili Ukraińcy i nie mogłem być pewien, czy tzw. kapusie mnie nie wytropią.

Rzeź

Wiosną 1942 r. w getcie skupiono także Żydów z okolicy. Tłumaczono im, że w Bukowsku będą mogli pracować i żyć spokojnie. Polecono, aby zabrali z sobą wszystkie swoje rzeczy.
Gdy już znaleźli się na miejscu, zaczęto od nich wymuszać oddanie wszystkiego, co posiadali. Żydzi więc oddawali futra, towary, pieniądze, zboże i w ogóle wszystko, co mieli. Bo ostatecznie, cóż mogli robić?
Dalszy akt tragedii to łapanki i wywożenia Żydów rzekomo na roboty, a w rzeczywistości na rzeź do Bełżca pod Lwowem. Niemcy robili także polowanie na Żydów, strzelając do nich na rynku, jak do wróbli. W końcu oświadczono im, że plan został zmieniony i teraz będą mieszkali w Załużu.
Zgromadzono ok. 400 chłopskich furmanek, ale woźnicom nie mówiono, oczywiście, w jakim celu ich zebrano. Pod groźbą zastrzelenia kazano Żydom zabrać z sobą wszystko, co mieli, bo im się to przyda na nowym miejscu. Polakom zakazano wychodzić z domu i wyglądać przez okna. Przytoczę, co napisał Edward Pieszczoch, który mieszkał na rynku i widział, co się tam działo:
"Niemcy strzelali dla postrachu i odbierali Żydom meble, urządzenia gospodarcze i żywność. Niewiele zostało w ich mieszkaniach... Gdy już wszyscy wsiedli na furmanki, szli - jeden Niemiec w mundurze, jeden urzędnik gminny Ukrainiec i jeden starszy Żyd z kahału - od mieszkania do mieszkania, sprawdzając, czy ktoś tam nie pozostał. Następnie mieszkania zamykano i plombowano. Żydom nieustannie wmawiano, że jadą do Załuża pod Sanokiem, gdzie będą mieszkać i pracować. Przy pomocy starszych Żydów z kahału oraz policjantów żydowskich w służbie niemieckiej transport w zupełnym porządku trafił do obozu w Załużu. Byli już tutaj Żydzi spędzeni z okolic Sanoka. Po wjechaniu na teren obozu, Żydzi musieli zejść z wozów i maszerować w wyznaczonym kierunku. Po drodze kazano im zrzucać na poszczególne kupki to, co mieli ze sobą - osobno ubrania, drobiazgi, dolary i zwykłe pieniądze. Potem opowiadali furmani, świadkowie tego, że powstały duże stosy rzeczy, które Żydzi zrzucali. Gdy w końcu Żydzi połapali się, do czego to wszystko zmierzało, darli pieniądze na drobne kawałki i je rozrzucali.
Chwilowo ulokowano ich w drewnianych barakach w Zasławiu, a potem wymordowano w Załużu strzałem w tył głowy, łącznie około 6.000 osób. Uciekł stamtąd mój sąsiad, Żyd Stern, żydowski policjant. Pewnej nocy przyszedł do nas i opowiedział, jak to rozstrzeliwanie się odbyło. Otóż, rozebranych do naga Żydów spędzono nad uprzednio przygotowane doły, nad którymi położono deski. Żydzi wchodzili na nie pojedynczo, a gestapowcy strzelali ofiarom w tył głowy lub kark i trupy padały do dołu. Każdy gestapowiec miał przy sobie policjanta Żyda, który ładował i podawał mu broń. To właśnie robił ów Stern. Kiedy zapytaliśmy go, dlaczego to robił, widząc, co go potem czeka, dlaczego nie skierował broni do gestapowca, a potem się nie zastrzelił, powiedział, że sam nie wiedział, co się z nim działo".

Nie można zapomnieć

Ten opis holokaustu, dokonanego w Bukowsku z niemiecką dokładnością, z pewnością można uznać za model postępowania w mordowaniu Żydów zamieszkałych w małych miasteczkach w G.G. Ocalało z tego pogromu zaledwie kilka osób. Ukrywanie jakiegoś Żyda łączyło się z ryzykiem poniesienia śmierci. Wzmożona inwigilacja przez Ukraińców i ich agentów zwiększała niebezpieczeństwo.
Zupełnie inaczej ułożyły się stosunki między Polakami i Żydami pod okupacją Sowietów i w utworzonej przy ich "braterskiej pomocy" Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, szczególnie w latach 1939-56. W całym tym okresie Sowieci z wielką pasją niszczyli ludność polską, a Żydzi, niestety, kolaborowali z nimi, uczestnicząc w tym szatańskim dziele. Przykro o tym mówić, ale nie sposób zatrzeć w pamięci tragicznej rzeczywistości tamtych lat, tym bardziej, że zbrodniczych metod doświadczyłem na własnej skórze, gdy po okrutnym śledztwie musiałem odsiadywać karę 10 lat w więzieniach na Mokotowie w Warszawie i we Wronkach.

Jan Radożycki
Autor jest filologiem klasycznym i tłumaczem.

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1