Morderca kawalerem Virtuti Militari?!
Andrzej Kumor
 

  Po kilku zdawkowych relacjach prasowych zbrodnię w Koniuchach otuliła lepka mgiełka milczenia. Nie  piszą o niej wielkonakładowe polskie dzienniki (o obcych w ogóle nie ma co mówić), historycy nie debatują o niej w radiu, prymas Polski nie zabiera głosu.

 Mimo wszczęcia śledztwa przez Instytut Pamięci Narodowej, nie wiadomo, co się w tej sprawie robi ani co planuje się robić. Kilka tygodni temu pocztą elektroniczną wysłałem do sekretariatu IPN pytanie o postępy śledztwa. Do dziś nie dostałem odpowiedzi.

 Czego dotyczy sprawa? Otóż, 29 stycznia 1944 roku kilkusetosobowy oddział partyzantki sowieckiej, dowodzony przez Genrikasa Zimanasa (po polsku: Henryka Zymana), pierwszego sekretarza południowego rejonu tzw. Litewskiej Partii Komunistycznej, w skład której wchodziła pięćdziesięcioosobowa grupa partyzantów żydowskich polskiego pochodzenia, pod dowództwem Jaakowa Prennera, wymordowała mieszkańców wsi Koniuchy. Pacyfikacja, podczas której zatłuczono lub wystrzelano ok. 300 mężczyzn, kobiet i dzieci, była przeprowadzona "dla przykładu" w związku z oporami wieśniaków w dostarczaniu prowiantu dla sowieckich bojowców.

 Sprawa Koniuch trafiła do IPN za sprawą Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Ta właśnie organizacja nadal gromadzi wszystkie dostępne dokumenty i informacje dotyczące tej zbrodni, dokonanej na polskiej ludności cywilnej - jednej z wielu, jakie miały miejsce na wschodnich terenach Rzeczypospolitej

(relacje te w formacie ".pdf" znaleźć można pod:
http://www.kpk.org/KPK/toronto/koniuchy.pdf).
Są tam również zamieszczone relacje świadków, do których dotarła ukazująca się w Wilnie "Nasza Gazeta" (Koniuchy położone są w rejonie solecznickim, niedaleko Ejszyszek).

 Sprawców zbrodni nie trzeba szukać w argentynach czy paragwajach; przez dziesiątki lat, pewni swej bezkarności (podobnie jak niektórzy polscy UB-ecy z rozrzewnieniem wspominający rozwalanie "bandytów"), wręcz chełpili się "akcją bojową" w Koniuchach, dokładnie opisując we wspomnieniach jej przebieg

 Ba, główny herszt sowieckiej bandy, Genrikas Zimanas, został w PRL odznaczony za swe "internacjonalistyczne wyczyny" Orderem Virtuti Militari!!!

 Pomordowani w Koniuchach nie mają swego pomnika i jakoś nie słychać, by minister Przewoźnik uwzględniał w planach to miejsce. Ofiary spoczywają na zaniedbanym cmentarzu, a na ich grobach rzadko migotają świeczki - "wiadomo - stwierdza rozmówczyni wileńskiej "Naszej Gazety" - rodzin już nie ma". Redakcja pisze, że jeszcze czas, aby udokumentować listę ofiar i upamiętnić miejsca pochówku.

* * *

 Zbrodnia jest zbrodnią, nawet jeśli popełnia się ją w czasach wojennego tumultu i zamieszania. W przypadku mordu w Koniuchach znane są nazwiska ofiar, wiadomo, gdzie są ich groby, znane są personalia sprawców, a okoliczności są szczegółowo opisane. Raporty na temat pacyfikacji istnieją w archiwach litewskich i niemieckich.

 Wydawałoby się więc, że "detektywi" z IPN-u mają łatwą pracę. Czym zatem tłumaczyć ich opieszałość? Czyżby podejście do tragedii naszego narodu nadal naznaczone było politycznym oportunizmem? Czyżby znów ofiary ludobójstw  dzielono na: "lepsze" i "gorsze", na: "politycznie poprawne" i "niewygodne"? Wydawałoby się, że po kilku dekadach sowieckiej tyranii przyszedł czas, by mówić otwarcie - niestety, w przypadku Koniuch słychać szepty: "jeszcze nie teraz...", "jeszcze nie dziś...". 

 A jeśli nie teraz, to kiedy - jak umrą ostatni świadkowie tamtych czasów?!

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1