Toruńczycy precyzyjnie zlokalizowali miejsce pochówku ludności żydowskiej
zamordowanej w Jedwabnem
Mogiła przy stodole
Archeolodzy z UMK i specjaliści z toruńskiej "Geofizyki" zlokalizowali w
sobotę zbiorową mogiłę - miejsce pochówku ludności żydowskiej z Jedwabnego w
powiecie łomżyńskim. Dziś już precyzyjnie wiadomo, gdzie znajdowała się stodoła,
w której 10 lipca 1941 roku spalono żywcem Żydów i gdzie ich później pochowano.
Zdaniem prof. Andrzeja Koli z Instytutu Archeologii i Etnologii UMK, we
wskazanej mogile może spoczywać około 300 ciał.
O Jedwabnem, niewielkim miasteczku w powiecie łomżyńskim mówi dziś cała
Polska. A to za sprawą książki "Sąsiedzi", w której autor, Jan Tomasz Gross
opisał zbrodnię sprzed lat. Dowodzi on, że tragedię tę mają na sumieniu Polacy,
a nie gestapo i hitlerowska żandarmeria, jak jeszcze do niedawna można było
przeczytać na pomniku ustawionym w Jedwabnem w latach 60. Po tej publikacji
rozgorzała wielka dyskusja. W efekcie sprawę bada Instytut Pamięci Narodowej. W
czwartek usunięto też stary pomnik. Ma go zastąpić nowy monument opatrzony innym
napisem, który stanie na miejscu kaźni ludności żydowskiej. Problem w tym, że
mieszkańcy Jedwabnego nie potrafili dokładnie wskazać tego miejsca. Ich relacje
różniły się, czasami nawet dość znacznie. Dlatego Rada Ochrony Pamięci Walk i
Męczeństwa poprosiła o pomoc specjalistów z Torunia, którzy w przeszłości
precyzyjnie lokalizowali mogiły polskich oficerów zamordowanych przez NKWD w
Charkowie, a także Żydów zamordowanych przez Niemców w obozie zagłady w
Bełżcu. - Najpierw przesłano mi do analizy zdjęcia lotnicze tamtego obszaru,
które zostały wykonane na początku lat 50. W sobotę pojechaliśmy do Jedwabnego -
mówi prof. Andrzej Kola. - Tym razem nie mogliśmy przeprowadzić odwiertów
sondażowych, gdyż strona żydowska nie dopuszczała możliwości jakiejkolwiek
ingerencji w grób. Musieliśmy polegać na dwóch metodach bezinwazyjnych. Został
użyty georadar oraz rezonans magnetyczny. To pierwsze urządzenie obsługiwało
w Jedwabnem czterech pracowników toruńskiej "Geofizyki". Wskazania obu
przyrządów w zasadzie pokrywały się, dodatkowo zostały uszczegółowione poprzez
wnikliwą analizę struktury powierzchniowej ziemi. Tę pracę wykonali właśnie
toruńscy archeolodzy. - W ten sposób ustaliliśmy, że mogiła ma długość około
pięciu, a szerokość około dwóch metrów - dodaje prof. Kola. - Ten stary pomnik
znajdował się jakieś dziesięć metrów od tego miejsca. W bezpośrednim sąsiedztwie
grobu znaleźliśmy też pozostałości po stodole. Na usuniętym w czwartek
pomniku znajdowała się informacja, że 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem zginęło
1600 osób. Profesor Kola nie ma wątpliwości, że w znalezionej przy stodole
mogile nie może znajdować się tyle ciał, a maksymalnie 300. Czy może to
oznaczać, że w pobliżu mogą znajdować się jakieś inne groby? Zdaniem prof. Koli
jest to wątpliwe. Wszyscy świadkowie od lat zgodnie twierdzą, że było tylko
jedno miejsce pochówku. Inne zbiorowe mogiły znajdują się na sąsiednim cmentarzu
żydowskim, ale dotyczą wcześniejszych pogromów ludności żydowskiej.
Grzegorz Kończewski
Prof. Andrzej Kola:
- Wielka szkoda, że strona żydowska nie godzi się na ekshumację.
Wystarczyłby nam tydzień i moglibyśmy zweryfikować to, co ludzie mówią i to, co
napisał autor książki "Sąsiedzi". Mogłaby to być dobra nauczka na przyszłość.
Nieraz już przekonałem się, że relacje ustne trzeba traktować jako wątpliwe
źródło historyczne.
Fot. PAP
Powrot
|