Meldunki z pola bitwy
części pierwsza, druga i trzecia

Zbigniew Łabędzki
 

Część pierwsza

Sprawa Jedwabnego, to prawda, wstrzasnęła wielu Polakami. Na pewno wstrząsnęła mną do głębi. Długo nie zabierałem głosu w tej sprawie na swojej stronie, ani na "newsach". Obserwowałem rozwój wypadków, i starałem się w miarę, na ile to możliwe, starać się spojrzeć na to wszystko z dystansu. Przeczytałem możliwie wszystko, począwszy od książki prof. Grossa, poprzez różne wypowiedzi historyków, półhistoryków i polityków. Wypowiedzi Żydów i Polaków. Artykuły w prasie polskiej i zagranicznej. Za i przeciw. Wypowiedzi zionące nienawiścią i wypowiedzi stonowane, pełne zadumy i ...zaskoczenia.

Bo przecież zbrodnia w Jedwabnem, jakkolwiek ostro i bezkompromisowo to nazwać, to jedynie epizod w całym szeregu podobnych mordow, zbrodni, holokaustów, masowych rozstrzelań, zmasowanych bombardowań, smierci z głodu i chorób, i innych niewypowiedzianych cierpień doświadczonych przez ludność cywilną w zdziczałych czasach II wojny światowej.

Ale także przed nią i po niej.

Dla kogoś, kto zainteresowany jest polityką najnowszą, liczba, jaką podaje prof. Gross - 1600 ludzi zakatowanych i spalonych w stodole, nie jest czymś wyjatkowym. "Czarna Księga Komunizmu" podaje szacunkową liczbę ofiar komunizmu na około 100 milionów istnień ludzkich. Prawdopodobnie - dużo więcej.

I, jak to ktoś kiedyś napisał, każdej z tych pojedynczych ofiar należałoby postawic pomnik, opisać historię jej życia i śmierci, tak, abyśmy zawsze pamiętali o kazdej, każdej z tych milionów ofiar.

I pamiętali również o każdym Żydzie zakatowanym w Jedwabnem. I o każdym Polaku zakatowanym w Koniuchach.

Jest bowiem warunkiem niezbędnym, jeśli chcemy zasługiwać na miano ludzi cywilizowanych, abyśmy każdą niewinną ofiare mordu traktowali jednakowo. I nie wolno nam dopuścić, aby tragedia każdej z tych ofiar została przesłonięta przez polityczne, religijne, czy inne różnice pomiędzy nami. Każde wykorzystywanie czyjejś śmierci do własnych celów, bez znaczenia - osobistych, grupowych, nacjonalistycznych - jest podłością. Wykorzystywanie śmierci niewinnych ofiar masowych mordów, jest podłością pomnożoną przez ilość tych ofiar.

Nieprzemyślane czy celowe oskarżanie społeczeństw o masowe zbrodnie rodzi nienawiść. Nienawiść która podsycana, bedzie rosła po obu stronach. Oskarżających i oskarżanych. Czy naprawdę trzeba niektórym opinii uczonych doktorów psychologii czy socjologii, do czego to prowadzi?

Rosnąca hucpa...

..na temat masowego mordu w Jedwabnem wskazuje, że wielu zdecydowało się wykorzystać ją do własnych celów. Ilośc oskarżeń, kłamstw, niedomówień, stronniczości w przedstawianiu faktów rośnie. Z niektórych polityków i innych osób publicznych wyłazi tchórzostwo, z innych podłość. Mało jest odważnych starających się traktować całą sprawę poważnie, uczciwie i odpowiedzialnie.

I dlatego każdy z nas powinien dokładnie obserwować całą tę sprawę. Jest to czas próby. Dla nas wszystkich. Jak się zachowamy. Jak odpowiemy na wszelkie próby tańca na trumnach zmarłych. Czy położymy uszy po sobie, czy odważnie staniemy oko w oko z faktami?

Próbuje się nas zastraszyć. Ten strach wyłazi już z wypowiedzi polityków.

"Musimy przeprosic, bo..."

Bo co? Przepraszaliśmy już wiele razy. Co to nam dało? O tak - zwiększoną ilość nastepnych żądań, coraz ostrzejszych, coraz bardziej bezczelnych. I dopóki będziemy się tym żądaniom poddawać, za każdym razem spotkamy sie ze zwiększoną wrogościa, butą i bezczelnościa żądających. I coraz więcej tchórzy zacznie bić czołem przed żadającymi, zapominając o tym, że spotykając się z pogardą z naszej strony, z jeszcze większą pogardą, więcej - nienawiścią - spotkają się ze strony tych, przed którymi padają na kolana.

A w ogóle, to może ktoś łaskawie konkretnie i ze szczegółami nam poda, czego "musimy sie bac" jeśli nie przeprosimy? Spuszczą na nas bombę atomową? Zamkną nas w stodołach i spalą?


Część druga

Pole bitwy.

Nie ulega wątpliwości, i temu nie zaprzeczą nawet nasi przeciwnicy, że głównym agresorem w stosunkach żydowsko-polskich są Żydzi. W porządku, rozumiem, że w tej chwili wielu z moich "starszych braci" łapie już za klawiatury, aby walnac we mnie antysemityzmem. Langsam, drodzy bracia, pozwólcie mi dokonczyć. Wasz punkt widzenia znam. Trudno go nie znać, czytając światową prasę, literaturę, oglądając telewizję. Ale Wy nie za często macie okazję poznać nasz. Polski.

A podstawowa prawda jest taka, że to Wy przyszliście do naszego domu, zostaliście przyjęci z mniej, lub bardziej otwartymi rękami, pozwoliliśmy Wam u nas zamieszkać, zająć się sobą, rozwijać swoją kulturę i religię, swoje szkoły, i oczywiście - biznesy. Pasowało to z początku i wielu Polakom, i Wam. Wielu z Was stało się lojalnymi Polakami, patriotami. Inni, potraktowali nas tylko jako właśnie - młodszych, gorszych braci. Nie odczuwając potrzeby minimalnej choć wdzięczności za przyjęcie Was, wyrzucanych z innych krajów, i oddających pełną lojalnośc TYLKO "swoim".

Prawda. Byliście "innymi". Jesteście nimi do dzisiaj, gdziekolwiek żyjecie. To Wasza wielka siła. Tysiące lat bez własnego miejsca, a jednak zachowaliście swoją odrębność, religię, obyczaje. I lojalności.

Ale również, jest to Wasz wielki problem.

Dla nas, ta Wasza odrębność, "inność", też były często problemem. Szczególnie często tak postrzegana była Wasza lojalnośc, w pierwszym rzędzie wobec "swoich", co często nie pozostawiało już miejsca na lojalność wobec tych, którzy was przyjęli. A przecież mając już dzisiaj swoje państwo - Izrael, podobnie postrzegacie wszystkich obcych u siebie, z dużą dozą podejrzliwości, żeby nie powiedzieć - wrogości. Więc powinniście rozumieć i naszą rezerwę wobec Waszej odrębności.

Tym bardziej, ze podczas tych lat bezpaństwowości, oraz po powstaniu Państwa Izrael, wyrobiliście w sobie, co całkiem zrozumiałe, często wykorzystywany zwyczaj bezwzględnego podporządkowania się Waszym interesom - społeczności żydowskiej, czego przykładem są takie "zwyczaje" czy raczej funkcje jak "katsa" czy "sayan" (sayanim?).

Co również powinno być zatem zrozumiałe, nie wzmacnia to naszego wobec Was zaufania. Raczej przeciwnie.

Tu oczywiście trzeba wspomniec o Waszej "Wunderwaffe". Czyli - antysemityzmie. Ta "Wunderwaffe" posiada równiez doskonały środek przenoszący - światowe media, gdzie macie swój przeważający udział. Pozostając przy technice - urządzenie sterujące Waszej cudownej broni jest mało wybiórcze, waląc bez większego wyboru w każdą stronę, gdzie odzywa się nawet najprawdziwsza krytyka Waszego postępowania. A jeśli przez jakiś czas Wasze głowice bojowe rdzewieją bezczynne, to rzuca sie w Waszych mediach coś o "polskich obozach koncentracyjnych", o mordowaniu Zydów przez AK, i głowice antysemityzmu znów są odpalane z szybkością i częstotliwością godną lepszej sprawy.

Tylko kompletny naiwniak może dzisiaj wierzyć bez zahamowan w tzw. bezinteresowny antysemityzm Polaków, "wyssany z mlekiem matki", jak to dowcipnie stwierdził jeden z Waszych przywódców. Powyższe moje słowa zostaną na pewno przez wielu Żydów tak właśnie zakwalifikowane, choć dla mnie, są one próba wyciągnięcia do Was ręki, jak równy do równego, nie jak goj do "przedstawicieli narodu wybranego".

Tak zostaliśmy (i jesteśmy) potraktowani przez bardzo wielu z Was. Że przypomnę chociaż Kosińskiego, od którego chciałoby się usłyszeć kilka słów podziękowania za to, ze został przez Polaków uratowany od śmierci. On jednak wybrał inna drogę - napluł nam w twarz. Ale dla wielu z Was, obrzydzenie z powodu takiego postępku jest nazwane - no jak? Wiadomo. Antysemityzm.

I te dwa czynniki - brak lojalności do kraju, który Was przyjął, często wykształcił, oraz zabijanie wszelkiej krytyki cudowną bronią antysemityzmu, są największą przeszkodą na drodze do wzajemnego zrozumienia i współżycia naszych społeczności. Wszystkie inne szczegóły, włączając w to zbrodnię w Jedwabnem, i zbrodnię w Koniuchach, pozostaną czynnikiem jątrzącym nas, powiększającym wzajemne oskarżenia, i nie pomoże w tym żadne przepraszanie, ani zmiana słów na nowym kamieniu nagrobnym w Jedwabnem.


Część trzecia

Sztaby walczących armii.

Patrząc z tego punktu widzenia, to obecna medialna wojna polsko-żydowska, jest najdziwniejszą wojna kiedykolwiek prowadzoną. Otóż, jeśli można wyodrębnić jakieś ośrodki dowodzące po żydowskiej stronie, to po naszej - wygląda na to - mamy tych samych dowódców, co strona przeciwna!

Nasz głównodowodzący prezydent wszystkich Polaków dał przykład pierwszy, i wymachując białą flagą (nie mylić z białoczerwoną!!!) poddał się z ochotą, razem ze swym licznym sztabem, dowództwu przeciwnika! Co więcej - nie zważając kompletnie na opinię publiczną, prowadzi zdecydowaną akcję dywersyjną w naszych szeregach. Z pomocą tak ważnych w medialnej wojnie głównych polskich mediów.

Ciekawe, że chyba po raz pierwszy w historii nasze media odgrywają tak ochoczo rolę byłej niemieckiej gadzinówki propagandowej - radia "WANDA", które podczas II wojny rozśmieszało żołnierzy polskich swoją kompletną nieznajomością polskich realiów i obyczajów.

Dzisiejsze media niestety nie rozśmieszają, raczej budzą wstręt i niedowierzanie, że może się znaleźć tylu ludzi pozbawionych nawet szczypty honoru, ludzi, którzy potykając się ciągle o zwinięte pod siebie ogony, prześcigają się w niespotykanej służalczości wobec naszego przeciwnika!

Stad rodzi się pytanie, gdzie leży linia frontu, i kto jest po jakiej stronie??? Nasze główne ośrodki sztabowe - rząd, Sejm i Senat, z nielicznymi wyjątkami, starają się zachować tchórzliwą neutralność, sądy i cały aparat ścigania również.

Nieliczne czasopisma i stacje radiowe probują w tej nierównej walce przekrzyczeć ciężkie armaty przeciwnika, ale jest to z uwagi na skromną ich liczbę walka Dawida z Goliatem. I wygląda na to, że linia frontu po prostu nie istnieje. Istnieją tylko małe ośrodki oporu, żadne tam fortece, czy bastiony, raczej wzmocnione faszyną okopy, w których siedzą jednak ludzie posiadający coś, czego często przeciwnikowi brak. Jest to odwaga, wiedza i przekonanie o tym, że Polska, to coś, czemu warto się poświęcić.

Ośrodki żydowskie na całym świecie, dysponując olbrzymimi funduszami, dziesiątkami tysięcy pracowników naukowych rozsianych po prawie wszystkich ośrodkach badawczych i uniwersytetach, poświęciły ogromną ilość czasu i pieniędzy na udokumentowanie losów żydowskiej diaspory. Olbrzymia porcja tych dokumentów dotyczy losów polskich Żydów, od czasów historycznych po dzisiejsze. W tym - stosunków polsko-żydowskich. A w nich - materiałów dowodzących, jak to Polacy paskudnie Żydów traktowali!

Poświęciłem ostatnio dużo czasu na przeglądanie takich materiałów dostępnych w anglojęzycznym Internecie. Jest ich bardzo dużo, i aby chcieć je przestudiować dokładnie trzebaby poświęcić na to wiele lat. Jednak już nawet z pobieżnego przeglądu tych materiałów - szczególnie pamiętników i zapisków Żydów, którzy kiedyś mieszkali na terenach polskich, wyłania się dość zaskakujący obraz. Otóż w większości tekstów wspomnień ludzi urodzonych przecież w Polsce, wyuczonych w polskich szkołach, znających doskonale język, mających na codzień kontakt z ludnością polską, NIE WIDAĆ POLSKI! Trzeba przyznać, że poza okresami dwóch wojen, nie widać tam również jakiejś specjalnej nienawiści do Polaków. Nie. Jest jakaś obojętność! Jakieś kompletne oderwanie od spraw nie dotyczących ich własnych rodzin, kłopotów, religii!

Moim przeciwnikom od razu zaznaczam, że takie jest moje prywatne odczucie. Znam wielu Żydów - polskich patriotów. Znam i podziwiam ich literaturę i poezję. A jednak tam, w tych listach, pamiętnikach i opisach, brak mi Polski.

Wracając jednak do tych dokumentów, tak pracowicie i takim nakładem kosztów zbieranych. I to jest zaskoczenie drugie! Ta praca dziesiątków tysięcy naukowców, archiwistów, tłumaczy, te tysiące wywiadów, zeznań, oświadczeń, te dziesiątki lat doświadczeń diaspory żydowskiej, te niezliczone godziny wykładów dla studentów, te miliardy dolarów przeznaczone na te wszystkie badania - w momencie kiedy chce się je wszystkie wykorzystać do ataku na Polskę - produkują coś takiego jak "dzieło" pana Jana T. Grossa - Profesora Nauk Politycznych i Studiów Europejskich na Uniwersytecie Nowojorskim !!!

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1