Kilka
tygodni temu w związku z ostrym komentarzem Piotra Pacewicza w "Gazecie
Wyborczej" napisaliśmy, że niedługo dowiemy się, że Tomasz Strzembosz jest
antysemitą. Jest bowiem stałym zwyczajem "Gazety Wyborczej", że ze swoimi
przeciwnikami nie polemizuje, lecz ich delegalizuje (doświadczyli tego na
przykład sędzia Nizieński czy ksiądz Chrostowski). Wszystko się
sprawdziło. Artur Domosławski nie zawiódł. Strzembosz okazał się
negacjonistą. Zasady, jakimi kieruje się "Gazeta Wyborcza", są jak
prawa przyrody. Powszechne i nieuchronne. Choćby nawet trzeba było
zawiesić normy wolności poszukiwań naukowych, "Gazeta" się nie ugnie.
Wyśle swoich inkwizytorów. Strzembosz wzbudził zainteresowanie
"Świętego Oficjum", kiedy napisał w "Rzeczpospolitej", że aby zrozumieć
realia Jedwabnego, trzeba się pochylić nad realiami kresów z tamtej epoki.
Otóż pochylił się i opisał historię kolaboracji miejscowych Żydów z Armią
Czerwoną. Wtedy właśnie po raz pierwszy zarzucono mu powielanie
antysemickich stereotypów. Otóż spieszymy z doniesieniem, że
Strzembosz nie jest jedynym historykiem, który w ten sposób opisuje
stosunki polsko-żydowskie w latach 1939-41. Poniżej cytujemy innego
historyka (J.T.Gross nie jest historykiem, a socjologiem - wtr. WK.). Czas, by Domosławski także i o nim coś napisał.
***
(...) Wkraczająca Armia Czerwona przyjmowana była przez Żydów z
radością (Yad Vashem - YV, 63/1791; 03/2782; 033/666). W każdej niemal
miejscowości zajmowanej przez wojska sowieckie znalazły się grupy Żydów,
czasem liczebnie spore, publicznie dające temu wyraz. Przeważnie była to
młodzież i biedota, ale ponieważ i jednych, i drugich było wśród Żydów co
niemiara - nędza i wielodzietność z reguły idą w parze - to i entuzjastów
nowej władzy pokazało się wielu, wystarczająco wielu w każdym razie, aby
pozostawić trwałe wspomnienie w pamięci nie tylko Polaków i Ukraińców,
których relacje można było podejrzewać o brak obiektywizmu. Sami Żydzi,
dostrzegając swą zresztą z perspektywy czasu naiwną głupotę, piszą, że w
pierwszym okresie okupacji ich stosunki z przybyszami ze Wschodu układały
się jak najlepiej: pierwsze dni pobytu bolszewików były bardzo przyjemne.
Ludzie ruszyli na ulice, oglądali tanki, dzieci chodziły za żołnierzami.
"Żydzi z radością witali wojska radzieckie, młodzież spędzała wieczory i
dnie wśród żołnierzy" (YV, 03/2309). "Żydzi przyjęli wchodzących Rosjan
entuzjastycznie. Ci też mieli do nich zaufanie" (YV, 03/1791). Trzy
niezależnie złożone relacje z różnych miejscowości, a obraz właściwie ten
sam. I można by go powielić dowolną ilość razy, nikt bowiem nie
kwestionuje jego prawdziwości. Po radosnym powitaniu nastąpił okres
owocnej współpracy. I znowu, aby ominąć zarzuty o subiektywną niechęć
świadków, powołamy się jedynie na wspomnienia Żydów, którzy przeżyli wojnę
na tamtych terenach. Relacja z Grodna: "Gdy Bolszewicy wkroczyli na tereny
polskie, odnieśli się oni z dużą nieufnością do ludności polskiej, zaś z
pełnym zaufaniem do Żydów... wszelkie urzędy obsadzili przeważnie Żydami i
im też powierzali kierownicze funkcje" (YV, 033/320); albo ze Lwowa:
"muszę zaznaczyć, że Żydzi za- jęli od pierwszej chwili większość
stanowisk w urzędach sowieckich" (YV, 033/664). Nie inaczej miały się
sprawy na przykład w Żółkwi: "Rosjanie opierają się głównie na elemencie
żydowskim przy obsadzaniu stanowisk segregując naturalnie", dodaje ów
naoczny świadek, "burżujów od proletariatu" (YV, 033/666). I choć
zastrzeżenie wspomniane w ostatnim świadectwie należy mieć w pamięci (że
mianowicie pewne warstwy społeczne wśród Żydów ani do współpracy z
bolszewikami się nie kwapiły, ani też nie były przez okupantów dobrze
widziane), jak również trzeba wiedzieć o nieufności i prześladowaniach,
jakim poddano Żydów uciekinierów z Polski środkowej, niemniej obserwacja
pewnego prawnika ze Lwowa wydaje się dobrze ilustrować sytuację z tamtych
czasów: gdy odbywał się jakiś wiec, manifestacja czy inna radosna impreza,
efekt wzrokowy był jeden - Żydzi. W tym okresie miały również miejsce,
ze strony Żydów, akty zemsty, często symbolicznie wyrażanej w formie
drwiny z Polaków poprzez złośliwe powiedzonka parodiujące przedwojenne
slogany: chcieliście Polskę bez Żydów, macie Żydów bez Polski. Oczywiście
były i porachunki osobiste, denuncjacje do władz sowieckich i brutalne czy
choćby tylko prowokacyjne zachowanie młokosów zatrudnionych w milicji.
Lekarz, Żyd z miasteczka Wielkie Oczy, wspomina młodzież żydowską, która
założywszy, jak powiada, "komsomoł", objeżdżała później cały powiat,
strąca-jąc kapliczki przydrożne i rozbijając je (YV, 03/2821).
Nieproporcjonalnie dużo Żydów zatrudnionych było w aparacie propagandy,
więc jako mówcy na zgromadzeniach przedwyborczych, wiecach i akademikach
rocznicowych występowali w roli entuzjastów nowego reżymu. "Miejscowa
ludność aryjska", zauważył cytowany poprzednio mieszkaniec Żółkwi,
"patrzyła na to złym okiem i spotykano się często z groźbą popamiętania
nam tego w późniejszym czasie" (YV, 033/666). I rzeczywiście, antysemityzm
narastał gwałtownie podczas okupacji bolszewickiej (SPP, B. I/3333), o
czym przekonano się już wkrótce, bo w pierwszych dniach wojny
sowiecko-hitlerowskiej, latem 1941 roku. W jaki sposób zrozumieć i
wytłumaczyć kolaborację Żydów z władzami sowieckimi? Czy można dokładniej
określić środowiska żydowskie, które zdecydowały się pójść na współpracę,
jaka była ich liczebność i znaczenie w społeczności żydowskiej i jaki był
los tych, którzy współpracować nie chcieli? Przede wszystkim zwróćmy
uwagę, że dla Żydów w Europie Środkowej (mówiąc o społeczności żydowskiej,
nie o pojedynczych osobach) nigdy nie istniał problem "kolaboracji" z obcą
władzą państwową lub też, co na jedno wychodzi, zawsze stał ten problem
przed nimi. Nie mając własnego państwa, nie mieli problemu wyboru, pomimo
nieustannych wojen i zmieniających się granic, między tym, co swoje i
nieswoje - każda władza państwowa była dla nich władzą obcą, i z
nielicznymi wyjątkami, niechętną. Z każdą władzą państwową trzeba było
znaleźć jakieś modus vivendi - to było podstawowe odwieczne zadanie gminy
żydowskiej. Zatem, przesłanka dla Polaka intuicyjnie oczywista - że
organizacja państwowości sowieckiej na ziemiach zajętych przez Armię
Czerwoną we wrześniu 1939 roku to bezprawie, zaś wzięcie w niej udziału w
pewnych eksponowanych rolach to akt zdrady narodowej - była dla Żyda
pozbawiona sensu (...). * Jan Tomasz Gross, wstęp do "W
czterdziestym nas matko na Sybir zesłali... Polska a Rosja 1939-42", wyd.
Aneks, Londyn 1983
Sami Żydzi piszą, że pierwsze dni pobytu
bolszewików były bardzo przyjemne. "Żydzi z radością witali wojska
radzieckie, młodzież spędzała wieczory i dnie wśród żołnierzy". "Żydzi
przyjęli wchodzących Rosjan entuzjastycznie. Ci też mieli do nich
zaufanie". Niezależnie złożone relacje z różnych miejscowości, a obraz
właściwie ten sam. I można by go powielić dowolną ilość razy, nikt
bowiem nie kwestionuje jego prawdziwości - tak kilkanaście lat temu
pisał Jan Tomasz Gross.
Powrot
|