Jedwabne prostuje kręgosłupy
Prof. dr hab. Maciej Giertych, OPOKA W KRAJU

 
Książka Jana Tomasza Grossa pt. "Sąsiedzi" zarzuca Polakom zamordowanie 1600 Żydów w Jedwabnem 10 lipca 1941 r. Ta obelga rzucona nam przez żydowskiego historyka [Gross nie jest historykiem, a socjologiem - wtr. WK] okazała się zbawienną. Spowodowała wyprostowania kręgosłupów. Polacy uznali, że dość kłamstw i obelg ze strony Żydów usiłujących za niemieckie pieniądze przekonać świat o naszej winie za Holocaust. Bezbłędnie rozpoznajemy co to za "Polacy" wtórują Grossowi. Ruszył kontratak.

Pojawiły się książki w obronie dobrego imienia Polaków np. Lecha Z. Niekrasza "Operacja "Jedwabne" (Nortom, Wrocław), Henryka Pająka "Jedwabne geszefty" (Retro, Lublin), Ks. Eugeniusza Marciniaka "Jedwabne w oczach świadków" (Wyd. Duszpasterstwa Rolników, Włocławek), Jerzego Roberta Nowaka "100 kłamstw J.T. Grossa o żydowskich sąsiadach i Jedwabnem" (Wyd. von borowiecky, Warszawa).

Wszelkie "autorytety moralne" z kręgu Unii Wolności, Gazety Wyborczej, Tygodnika Powszechnego i im podobnych, natychmiast po opublikowaniu książki Grossa orzekły, że wina Polaków została udowodniona. Najwytrwalszym jest prof. Leon Kieres, szef Instytutu Pamięci Narodowej, prowadzącego dochodzenie w tej sprawie. Wbrew faktom upiera się przy polskiej winie. Wykorzystują to media zachodnie, powołując się na jego autorytet (np. Newsweek 5.III.01). Chyba właśnie po to ten działacz Unii Wolności został powołany na to stanowisko.

Prezydent "wszystkich Polaków" dniu 10 lipca włożył jarmułkę i w imieniu nas wszystkich, w towarzystwie dostojnych rabinów, przeprosił Żydów za polskie ludobójstwo w Jedwabne. Cały naród widział to, zdjęcia obiegły świat, a brak Jedwabian, episkopatu i premiera na tych "uroczystościach" był najwymowniejszym komentarzem.

Prowadzone śledztwo w sprawie mordu w Jedwabnem jak na razie potwierdza to, co polska historiografia wie od dawna. Mord na jedwabińskich Żydach zaaranżowali Niemcy, jak w wielu innych miejscowościach, a rola Polaków była co najwyżej pomocnicza i to pod niemieckim przymusem. Były już za to wyroki w latach czterdziestych i to chyba przesadnie surowe. Ani Naród polski, ani Państwo polskie, nawet to podziemne, z mordem tym nie miało nic wspólnego. O zakres bezpośredniej odpowiedzialności poszczególnych polskich pomocników można się spierać, ale nie wynika z tego żadna wina zbiorowa, ani Polski, ani społeczności Jedwabnego. Książka Grossa jest obelgą rzuconą pod adresem Narodu polskiego zasługującą na ukaranie w majestacie polskiego prawa. Oczywiście pomija jakąkolwiek winę Żydów. Wszak w okresie okupacji sowieckiej ich kolaboracja z okupantem nie było zjawiskiem jednostkowym i musiała rodzić niechęć u "sąsiadów". Mogła też być powodem samosądów, jeżeli takie były, i każdy normalny sąd uwzględniłby to jako okoliczność łagodzącą. To oczywiście Grossa nic nie obchodzi. Sugestię Prymasa Glempa, że Żydzi też mają za co przepraszać, spotkała się ze świętym oburzeniem środowisk żydowskich.

Najbardziej sensacyjną jest sprawa ekshumacji. Żydzi nie chcieli się na nią zgodzić, i utrudniali jak mogli, ale polska prokuratura nie dała się zastraszyć do końca i jej w częściowym kształcie dokonała. Znaleziono wiele łusek z niemieckiej broni, a więc czynna obecność Niemców została udowodniono. Stwierdzono przy ofiarach złote i srebrne monety, a więc zarzut o obrabowywaniu ciał się nie potwierdził. Okazało się, że ofiar było ponad 100, ale nie więcej jak 250, co sprowadza podaną przez Grossa liczbę 1600 do kategorii fantastyki.

Oczywiście po ukazaniu się książki Grossa w USA tamtejsza prasa prześciga się w poniżaniu Polski i Polaków. Jedwabne to sprawa sprzed 60 lat. Jeżeli winni jeszcze żyją, to są nad grobem niezależnie od tego czy byli to Niemcy, Polacy czy Żydzi. O wiele ciekawsze jest czy i kiedy nastąpi rozliczenie spalenia żywcem 86 Amerykanów, w tym 24 dzieci, w dniu 19 IV 1993 r., w miejscowości Waco, siedzibie sekty, która odmawiała posyłania dzieci do szkół. Spalenia dokonały siły porządkowe rządu federalnego USA, na polecenie ministra sprawiedliwości Janet Reno i z upoważnienia prezydenta Clintona. Najpierw wpuszczono do osady gaz łatwopalny, a potem ostrzałem artyleryjskim, doprowadzono do jego zapłonu. Zanim Amerykanie zaczną nam wytykać Jedwabne niech rozliczą swoje nie tak dawne grzechy, z zachowaniem amerykańskich żołnierzy w Wietnamie włącznie.

Inne prawdy żydowskie

Przy okazji przypomniano (Nasz Dziennik 28.V.01), że podobne nie inwazyjne badania grobów sondujące ofiary "pogromu" kieleckiego, wykazały, że są tam prócz autentycznych ofiar incydentu dołożone manekiny. Może warto przypomnieć książkę mjr. Alojzego Dziara-Dziurskiego "The Freedom Fighter" (Wylczący o wolność) wydanej w 1983 w Australii. Autor, Ślązak, był agentem AK, podstawionym okupantom niemieckim do pracy jako inspektor do spraw tyfusu w gettach. Jeździł po gettach i obozach koncentracyjnych, jako Niemiec, i utrzymywał łączność między konspiracją żydowską a AK oraz zbierał informacje od polskich kolejarzy o transportach Żydów do obozów zagłady. To jego doniesienia były podstawą obliczeń zakresu dokonywanej zagłady przekazywanych na Zachód. W książce przedstawia dane o ofiarach przywiezionych do 6 obozów (Oświęcim, Bełżec, Treblinka, Majdanek, Sobibór i Chełmno), w sumie 855 000 Polaków, 1 557 000 Żydów i 361 000 innych. Niektórzy przeżyli, a więc liczba ofiar śmiertelnych musiała być mniejsza. (Podkr. moje - WK.) (W książce "The Holocaust Chronicle", 2001, red. D.J Hogan, Publications International Ltd., Lincolnwood Ill. USA dla tych 6 obozów podana jest łączna liczba zgonów żydowskich od 3,3 do 3,9 mln). Oczywiście były też inne mniejsze obozy i ofiary poza obozami (np. w Jedwabnem), ale jakoś do głoszonej liczby 6 mln śmiertelnych ofiar żydowskich daleko. (Wyżej wymieniona książka Hogana wspomina Jedwabne podając liczbę ofiar jako 1600. Co prawda umiejscawia Jedwabne na Litwie, ale w odróżnieniu od Grossa podaje, że sprawcami było SS. To samo podaje "Every Day Remembrance Day" Szymona Wiesenthala, z 1987 r.). Jeżeli obliczenia ofiar holocaustu były robione tak jak w Jedwabnem, to są powody, by całą żydowską historiografię o holocauście potraktować jako mocno przesadzoną. Dziara-Dziurski ujawnia jeszcze inną ciekawostkę. Po wojnie próbował w oparciu w swoje znajomości z Żydami wyjechać transportem żydowskim na Zachód. Nie zgodzili się, ale przy okazji dowiedział się, że różnym wyjeżdżającym Żydom tatuują numery obozowe by zwiększyć liczbę "ofiar" obozów.


Prośby o prenumeratę elektroniczną "OPOKI W KRAJU" można kierować do
prof. Macieja Giertycha na adres [email protected]
Archiwum jest dostępne pod adresem http://www.ciemnogrod.net/owk/ - wtr. WK.

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1