Fragment książki Henryka Pająka "Jedwabne geszefty"
 

Š Copyright by Henryk Pająk ISBN 83-87510-85-8

Przód okładki: adaptacja fotografii płonącej stodoły podczas hitlerowskiej pacyfikacji na Rzeszowszczyźnie (Z: J. Fajkowski, J. Religa: Zbrod­nie hitlerowskie na wsi polskiej 1939-1945).

Zamiast wstępu

"Prokurator" Israel Singer oskarża

Ponad trzy miliony Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów (...) Jeżeli Polska nie spełni rosz­czeń Żydów, będzie "publicznie atakowana i upokarzana" na fo­rum międzynarodowym.

Israel Singer sekretarz generalny Światowego Kongresu Żydów (WJ).

(z depeszy Agencji Reutera z Buenos Aires, 19 IV 1996).

No i - atakują. Upokarzają. Na forum międzynarodowym. W Polsce. Kłamią. Szczują. Obrażają. Plują. 

"Prokurator" Jan Nowak-Jeziorański oskarża

- Zachodzi paląca potrzeba jakiegoś symbolicznego aktu, który stałby się wyrazem żalu i zadośćuczynienia za zbrodnie i okrucieństwa, których dopuścili się nasi rodacy.

"Prokurator" Aleksander Kwaśniewski oskarża

- To był mord masowy popełniony na Żydach przez polskich obywateli.

("Yediot Ahronot" 2 III 2001)

- My myślimy ze zdumieniem, jak Polacy mogli urządzić taką masakrę.

(tamże)

- Po drugie - musi świat usłyszeć ocenę tamtego wydarzenia, przypominam, bestialskiej śmierci 1.600 obywateli polskich, Żydów, którzy zostali przez współplemieńców zamordowani.

(5 III, Radio RFM FM)

W Jedwabnem to morderstwo dokonało się polskimi rękoma. (30 III, TVN, "Kropka nad I")

Niemcy (...) prawdopodobnie część z nich przygląda się z akceptacją temu, o się tam dzieje, to jest inny temat.

(tamże)

- Tego okrutnego mordu w Jedwabnem dokonali Polacy, nasi rodacy.

("Tygodnik Powszechny" 15 IV)

Poseł A.Macierewicz oskarża "prokuratora" A. Kwaśniewskiego ("Głos", Wielkanoc 2001.)

- Aleksander Kwaśniewski wiedział, że istnieją dokumenty zawierające sądowe zeznania naocznych świadków, w tym Żydów, którzy z palącej się stodoły uciekli, stwierdzając jednoznacznie, że mordu dokonali Niemcy (...)

- (...) Aleksander Kwaśniewski wiedział też, gdy wypowiadał powyższe słowa, że Instytut Pamięci Narodowej podjął śledztwo mające na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności zbrodni (...)

- Aleksander Kwaśniewski występował zawsze jako prezydent Polski, reprezentujący cały naród i w jego imieniu orzekający o winie Polaków (...)

- Jako polski obywatel uważam, że Aleksander Kwaśniewski, bezpodstawnie oskarżając Polaków o zbrodnię ludobójstwa poprzez zamordowanie 1.600 Żydów w Jedwabnem, naruszył moje dobra osobiste jak cześć, honor i prawo do dobrego imienia jako Polaka (...)

- Dlatego Aleksander Kwaśniewski, obarczając winą za ludobójstwo w Jedwabnem Polaków, popełnia oszczerstwo i godzi w moje dobre imię jako Polaka.

Domagam się więc, by publicznie odwołał swoje kłamstwa1. Antoni Macierewicz

Wyniosły Lermontow westchnął: I skuczno, i grustno, i niekomu ruku podat' ( nudno, i smutno, i nie ma komu ręki podać.). Siewodnia, w Polszu, tak zapewne by rzekł: I nawet nie ma komu w mordę dać!

Żydowska krucjata przeciwko Polsce

Gigantyczne, histeryczne nagłośnienie rzekomego mordu dokonanego przez Polaków w Jedwabnem, to jedynie etap w światowej kampanii na rzecz totalnej dyskryminacji Polski i Polaków.

Jedwabne to dopiero początek, to próba generalna. Żydzi zapowiedzieli to już w 1996 r. Zapewnili, że będą nękać Polaków stale i wszędzie oskarżeniami o współudział w holokauście dopóty, dopóki nie wymuszą od Polski "zwrotu" mienia żydowskiego. Realizują ten program od wielu lat przed tą zapowiedzią: w literaturze, filmach, w publicystyce. Obecnie przeszli do etapu "faktów". Już mają listę ustalonych nowych "polskich pogromów".

Pogrom kielecki spełnił już swoje zadanie, na stałe zadomowił się w żydowskiej hagiografii. Polacy wybronili się z niego przynajmniej między sobą, swoją publicystyką, książkami poświęconymi temu kłamstwu - sowiecko-żydowskiej prowokacji mającej tuż po wojnie zdyskredytować Armię Krajową, a jednocześnie "zachęcić" Żydów do ucieczki z Polski. Następne "pogromy" już są opracowywane. W odpowiednim momencie i kolejności "wrzucą" nam przedwojenny np. "pogrom" w Brześciu. Ciekawe, jak apokaliptyczne rozmiary przypiszą temu tumultowi, w którym wzięła udział białoruska ciemnota, kiedy to powybijano szyby i splądrowano sklepy żydowskie, ale nie było ofiar śmiertelnych.

Z zagłady kilku milionów Żydów uczyniono lukratywny geszeft, złotodajny "przemysł holokaustu". W poprzednich dziesięcioleciach wyduszono z Niemców ponad 100 miliardów marek. W zamian za to, światowy syjonizm na jakiś czas przestał nękać prawnie i moralnie Niemców, a jednocześnie, jak na dane hasło,  światowe żydomedia zaczęły współwinę za mord na Żydach przenosić na Polaków, oskarżając ich o współudział w tym ludobójstwie już nie z Niemcami, tylko abstrakcyjnymi dla młodego pokolenia Europejczyków - "nazistami". Polacy z lat 1980-2000 także łudzili się, że to bezprzykładne kłamstwo przenoszone na dziesiątki tysięcy publikacji prasowych, na setki książek i filmów, ma swoje źródło w endemicznej potrzebie podtrzymywania i rozdmuchiwania mitu o wrodzonym "antysemityzmie" Polaków; w potrzebie kreowania żydostwa na wiecznego męczennika ludzkości, wieczyście prześladowaną przez gojów nację.

Żydowska inwazja propagandowa przeciwko Polsce i Polakom miała i ma ważniejszy, perspektywiczny cel: rzucić Polaków na kolana i odebrać im prawo do protestu, do obrony. W ostatnich latach XX wieku ujawnił się cel starannie przedtem ukrywany: odebranie Polsce mienia przedwojennych obywateli Polski pochodzenia żydowskiego. Worid Jewish Restitution Organization (WJRO) wystawiła nam konkretny rachunek: zwrot sześciu tysięcy nieruchomości należących przed wojną do żydowskich gmin wyznaniowych, zwrot kilkuset tysięcy parcel i innych obiektów o wartości około 60 miliardów dolarów. Słowem - zwrot bodaj trzeciej części najbardziej atrakcyjnych nieruchomości Polski.

Adwokaci amerykańskich organizacji roszczeniowych złożyli stosowne pozwy, aby wynagrodzić "starzejące się i wymierające ofiary holokaustu". Dla poparcia tego żądania, Rada Miasta Nowy Jork - wiadomo w czyich rękach się znajdująca - proklamowała rezolucję wzywającą Polskę do uchwalenia stosownych ustaw rewindykujących żydowskie żądania. M. 57 "amerykańskich" kongresmenów pod przewodnictwem Anthony Weinera, w liście przesłanym do polskojęzycznego Sejmu zażądało ustawy zwracającej Żydom ich majątek w 100 procentach, włącznie z tysiącami rozpadających się lub już nieistniejących, typowych przedwojennych małomiasteczkowych bud.

Był to jednocześnie czas naszych starań o członkowstwo w NATO i Unii Europejskiej. W lutym 2000 w Brukseli grupa amerykańskich Żydów zażądała od przedstawicieli Unii, aby nie przyjmować Polski do Unii dopóty, dopóki nie spełnimy ich roszczeń. Było to oczywiście tak zwane "pobożne życzenie" niepobożnych żydowskich hien żerujących na holokauście, bowiem tak naprawdę, to nie naród polski pragnie inkorporacji z Unią, tylko globaliści z żydomasońskiej Unii Europejskiej dokonują tego bezkrwawego piątego rozbioru Polski. Groźby jednak skutkowały wewnątrz Polski, bowiem sługusi Unii Europejskiej posłusznie wykonujący jej polecenia w ramach rządu i Sejmu, mocno się tymi żądaniami zafrasowali. A. Kwaśniewski natychmiast zapewnił Żydów podczas swej kolejnej "pielgrzymki" do kraju swych przodków - że Polska odda im wszystko, do ostatniego grosza co tylko wskażą palcem; pokornie spełni żądania jego współbraci. To samo powtarzał i  powtarza premier Buzek i jego sługusi z rządu. Tę hiobową wiadomość o blokowaniu "naszego" wchodzenia do eurokołchozu, obwieścił członek delegacji Żydów w Brukseli za pośrednictwem filmu niejakiej Tiny Mendelsohn. Zapewnił, że brukselscy gaulajterzy zgodzili się na te żądania i będą blokować "nasze" członkostwo w Unii do czasu kapitulacji Polaków.

Gwałtowna ofensywa na Polskę i przeciwko Polsce nie jest oderwana od europejskiego kontekstu. Żydowska zachłanność czerpiąca pożywkę z bezczelności i pewności siebie, poprzednio rzuciła na kolana Szwajcarię, potem przeniosła się na niemieckie firmy zatrudniające w czasie wojny przymusowych robotników żydowskich. Ta kolejna wyprawa żydowskich hien na Niemcy rozpoczęła się latem 1998 roku, wkrótce po wymuszeniu na rządzie i bankach szwajcarskich odpowiednich haraczy za waluty i kosztowności tam zdeponowane przez przedwojennych Żydów. Przeciwko niemieckim firmom zgłosiły pozwy te same trzy zespoły adwokackie, które poprzednio wydusiły ze Szwajcarów wspomniany wielomilionowy haracz. Były to: Fagan Swift, Hausfeld - Weiss oraz prawnicy Światowej Rady Ortodoksyjnych Gmin Żydowskich. Zażądali minimum 20 miliardów marek za pracę przymusową Żydów. Najpierw z żądaniami do banków szwajcarskich wystąpiły dwie potężne żydowskie światowe organizacje: WJC (Światowy Kongres Żydów) i JCC (Jewish Claim Conference   - Żydowska Konferencja Roszczeniowa). Włączył się do nagonki szef finansów Nowego Jorku Alan Havesi. Zagroził Szwajcarom sankcjami ekonomicznymi! Potem były odpowiednie przesłuchania w Kongresie i Senacie USA, następnie do akcji wkroczył zastępca sekretarza stanu Stuart Eizenstat. Na skutek tego, żydowskie żądania otrzymały rangę oficjalnego stanowiska rządu Stanów Zjednoczonych. Szwajcarzy ulegli i zapewnili, że odszkodowania wypłacą każdemu posiadaczowi przedwojennego konta lub ich spadkobiercom. I tu - nieoczekiwanie - "WJC nie zgodził się na to! Dlaczego? A dlatego, że gdyby się zgodził, to odszkodowania by otrzymały rzeczywiste ofiary, przymusowi robotnicy, a nie szakale z WJC i JCC.

Znakomitym przykładem zmasowanego ognia propagandowego, była próba rzucenia na kolana słynnego koncernu IBM. Przedtem, przez kilka lat, w cichości (podobnie jak Gross swoich Sąsiadów), syn ofiar holokaustu Edwin Black pisał opasłą książkę pod wymownym tytułem: IBM i Holocaust. Oskarżał i dowodził tam, że IBM znakomicie usprawniał swoim systemem gromadzenie danych, rejestrację europejskich Żydów, Oto skala żydowskich możliwości, kiedy już podejmują atak na wybraną ofiarę: książka Blacka ukazała się jednocześnie w 40 krajach w dziesięciu językach (Tak się przechwalał sam E. Black w głównym wydaniu telewizyjnych "wiadomości" 29 marca 2001 r.)!

Kolejnym posunięciem było wystosowanie oficjalnych pozwów sądowych przeciwko IBM przez pięciu Żydów - byłe ofiary holokaustu, z żądaniem olbrzymich odszkodowań. Czas jakiś światowe media bębniły o tym z siła elektronicznych werbli, potem jednak, nagle, tych pięciu Żydów wycofało swoje pozwy przeciwko IBM.

Dlaczego ten odwrót? Któż zgadnie! Może okazało się, że tamten IBM z czasów Hitlera, był własnością lub współwłasnością Żydów, więc nie warto kalać własnego gniazda? Albo - co bardziej prawdopodobne - obecny IBM to firma wyłącznie żydowska, po cóż więc wyciągać miliony marek z jednej kieszeni i wkładać je do drugiej kieszeni tych samych spodni?

Tak oto dochodzimy do sedna tej obrzydliwości: Żydom z tych organizacji nie zależy na zadośćuczynieniu swym pokrzywdzonym pobratymcom, tylko na wyłudzeniu miliardów dla siebie! Zdemaskował te żądania, to frymarczenie krwią żydowskich ofiar profesor Norman Finkelstein - z pochodzenia Żyd, który rzucił wyzwanie swym pobratymcom i miażdżąco ich zdemaskował! Uczynił to w słynnej na zachodzie książce The Holokaust Industrie (Przemysł Holokaustu). Finkelstein demaskuje w niej swych pobratymców przede wszystkim z powodów prywatnych: jego rodzice byli więźniami Auschwitz. Ojciec dostawał od Niemców rentę, ale matka nie otrzymywała niczego, choć Niemcy wypłaciły organizacjom żydowskim miliardy marek. Gdzie się one podziały? - zadał sobie podstawowe pytanie. W pierwszej kolejności wykazał kłamstwo ukryte w liczbie żyjących ofiar. Historycy żydowscy oficjalnie podają, że w obozach koncentracyjnych liczba Żydów nie przekraczała 20 proc. wszystkich więźniów. Wiadomo od dawna, że w maju 1999 roku żyło jeszcze około 70 tysięcy byłych pracowników przymusowych wszystkich narodowości. Przyjmując, że Żydzi stanowią w tej liczbie około 20 procent, to powinno ich być obecnie około 14-18 tysięcy. Tymczasem, podczas rokowań z Niemcami, hieny z WJC i JCC podawały, że żyje jeszcze 250 tysięcy poszkodowanych, w tym około 130 000 Żydów! W maju 1945 roku było tylko 50-100 tysiące Żydów, którzy w czasie wojny wykonywali prace przymusową. Skąd wiec wzięła się liczba 130 tysięcy - i to jeszcze po upływie pól wieku, kiedy najmłodsi z tych przymusowych robotników byliby już grubo po siedemdziesiątce, a starsi po osiemdziesiątce? Czy praca przymusowa tak ich znakomicie zakonserwowała, że przez 50 lat nie zmarł ani jeden Żyd i ani jedna Żydówka?


Prof. Finkelstein konkluduje: przeżyło około 20 tysięcy do czasów dzisiejszych; zgłosi się około 10 tysięcy, a pieniądze za wszystkich pozostałych zgarną WJC i JCC. Temu właśnie celowi stuży pozornie niezrozumiała zwłoka tych organizacji w żądaniu wypłaty przyznanych pieniędzy. Czekają na naturalne żniwo śmierci. Za kilka lat pozostanie może połowa z tych dziesięciu tysięcy Żydów. Oto przykład: 1998 roku WJC i adwokaci żydo-amerykańscy wydusili od Szwajcarów 1,25 mld dolarów, tymczasem do kwietnia 2000 - kiedy to Finkelstein udzielał wywiadów po opublikowaniu swej książki - żadna z ofiar nie otrzymała z tej kwoty ani centa.

Ten sam Alan Havesi zabrał się do "skruszania" Niemców, a konkretnie niemieckich firm zatrudniających Żydów podczas wojny. Atak poszedł m.in. na słynną firmę farmaceutyczną Bayer. W światowych mediach ukazywały się sążniste ogłoszenia skierowane przeciwko tej firmie, ilustrowane opakowaniem aspiryny na tle doktora Mengele - osławionego zbrodniczego eksperymentatora w Auschwitz. Dla oszustów i oszczerców nie miało żadnego znaczenia to, że firma ta nie miała nic wspólnego z osławionym lekarzem - mordercą, Józefem Mengele!

Po tym przygotowaniu artyleryjskim, Niemcy skapitulowali. Londyński "Times" miał jednak odwagę nikczemną kampanię żydowskich oszustów nazwać "Holocash-Kampanie". Wspomniany Stuart Eizenstat oświadczył potem przed komisją do spraw banków USA, że nie osiągnęliby celu bez osobistego zaangażowania prezydenta Clintona. Mówił prawdę: Clinton był manekinem w rękach amerykańskiego żydostwa. Ono go wyniosło do dwóch prezydentur, ono nim sterowało, jemu służył z gorliwością pachołka.

A przecież Niemcy zaczęły wypłacanie odszkodowań już w 1952 roku i trwało to przez wiele lat. Już w następnym roku tenże Jewish Claims Conference otrzymał na swoje konto trzy miliardy marek dla ofiar oraz dla państwa Izrael, a także 450 milionów dla samego JCC. Miało to być odszkodowanie jednorazowe oraz dożywotnie renty dla żydowskich więźniów obozów koncentracyjnych, w tym dla robotników przymusowych. Dziś o tym się nie pamięta. Niezależnie od ludobójczej, odrażającej roli państwa niemieckiego w hekatombie Żydów i wielu milionów obywateli państw Europy, zwłaszcza wschodniej - wydarcie miliardów marek z tego zrujnowanego przegraną wojną kraju zaledwie po siedmiu latach, było aktem o szczególnej wymowie...

Po 50 latach wszystko odżyło od nowa. Z początkiem 2000 roku żydowskie hieny wymusiły nowe "porozumienie" na sumę 10 miliardów marek dla pracowników przymusowych, plus 100 milionów tytułem odsetek. Żydowscy pracownicy otrzymają po 7,5 000 dolarów, a żydowscy adwokaci, sprawcy tej nowej kontrybucji, zgarną 100-125 milionów dolarów. JCC zwleka z wypłatami i prof. Finkelstein powątpiewa, czy żydowscy robotnicy przymusowi kiedykolwiek cokolwiek z tego otrzymają. Wściekły na swych pobratymców, a przy tym wystarczająco odważny prof. Finkelstein stwierdzał:

- Przewodniczący WJC Edgar Bronfman lata swym prywatnym odrzutowcem i twierdzi, że potrzebuje pieniędzy dla "biednych" ofiar. Ja bym mu odpowiedział: "Proszę pana, ma pan własny majątek o wartości ponad 3 miliardy dolarów, dlaczego nie podzieli nim z ofiarami? Starczy aż nadto.

I dodaje na końcu: "Niech Pan zostawi Polskę w spokoju!" Otóż to! Po Szwajcarii, po wielokrotnych transfuzjach z Niemiec, kolej przyszła na Polskę, potem przyjdzie na Rosję, Ukrainę, Białoruś, kraje nadbałtyckie.

Finkelstein w wywiadach dla polskiej prasy narodowej ostrzegał:

Polskie władze nie powinny podejmować negocjacji z szantażystami. Zwłaszcza, że oni w dużym stopniu blefują i czekają, jaka będzie reakcja. Gdy się raz ustąpi, to wcześniej czy później pojawią się kolejne roszczenia. Niemcy już wcześniej zapłaciły ponad 100 miliardów dolarów Żydom i teraz znów musiały zapłacić. Jeśli Polska pójdzie na jakieś ustępstwa, to jestem pewien, że za jakiś czas, gdy Polska stanie się zamożniejsza, WJC ponownie zjawi się z wyciągniętą ręką.

Udzielając wywiadu niemieckiemu "Sontags Zeitung" (5 marca 2000), Finkelstein przeszedł do innych konkretów:

Organizacje żydowskie ogłosiły się uprawnionymi spadkobiercami wszystkich wschodnio-europejskich Żydów, którzy zginęli w czasie wojny. Obecnie przeszukują one księgi wieczyste i spisy nieruchomości z okresu sprzed 1939 roku i jeżeli znajdą jakieś nazwisko żydowskie, to żądają zwrotu nieruchomości. Wedle informacji prasowych, chodzi o majątek o łącznej wartości do 60 miliardów dolarów.

W swej książce Finkelstein ostrzega, że "skasowanie Szwajcarii i Niemiec było tylko przygrywką do dużego finału: teraz będzie skasowana także Europa Wschodnia. Wraz z załamaniem się bloku wschodniego, w byłym centrum europejskiego żydostwa otwierają się ponętne perspektywy. Przemysł holokaustu, który okrywa się Świętym płaszczykiem potrzebujących ofiar holokaustu, podjął próbę wyciśnięcia miliardów dolarów z tych biednych krajów. Do tego celu zmierza on z bezwzględną i okrutną gorliwością"

(...)

Po Szwajcarii i innych krajach, przyszła też kolej na Amerykanów! Owszem, oni także muszą płacić. Ale za co? Otóż - dokładnie za to, że rządzące Ameryką czasu wojny żydostwo, na czele z prezydentem Rooseveltem, nie chciało zbombardować Auschwitz, co oznacza, że swoją biernością przyczynili się do Holokaustu. Tak więc ówczesny rząd USA to ludobójcy!

Ofiary i członkowie rodzin ofiar holokaustu pozwały do sądu rząd i armię USA - za współudział w ludobójstwie Żydów, żądając za to 40 miliardów dolarów. Tę "żabę" Żydzi USA wrzucili podatnikom tego kraju dokładnie w szczycie inwazji oszczerstw przeciwko Polakom w związku z książką Grossa.

O żądaniach doniósł "Berliner Zeitung" 28 marca 2001 r., a więc w okresie apogeum kampanii propagandowej przeciwko Polakom. Podano to w artykule Andreasa Forstera i Stefana Effenbeia: Auschwitz - Uberlebende verklagen US - Regierung (Za: "Nasza Polska" 3 IV 2001.)

Wszystko jasne: teraz Niemcy dokooptują sobie - po Polakach, nowych kumpli w zbrodni holokaustu. Są nimi Bogu ducha winni Amerykanie.

Pretekstem jest odmowa bombardowania Auschwitz w 1944 roku.

Pełnomocnik ofiar Auschwitz Peter Wolz, w pozwie złożonym w sądzie okręgowym dystryktu Kolumbia w Waszyngtonie, powołuje się na rzekome dokumenty wojskowe aliantów oraz amerykańskich tajnych służb świadczące, że "pewne kręgi", głównie zaś finansjera z Wali Street i niemiecko-amerykańskie ówczesne kartele (a ściślej - żydowsko-niemieckie kartele - H.P.) powstrzymały (rzekomy) plan prezydenta Roosevelta i ministra finansów USA Henry'ego Morgenhaua (obaj Żydzi - H.P.) dotyczące planów zbombardowania Auschwitz.

Ale "pomoc" USA w ludobójstwie Żydów, to nie jedyny wątek tego pozwu. Chodzi także o tzw. "złoty pociąg" wiozący złoto i kosztowności Żydów deportowanych z Węgier od kwietnia 1944 r. Amerykańskie wojska zatrzymały ten "złoty pociąg" w Austrii w maju 1945 r. A majątek, o wartości około dwóch miliardów dolarów, nigdy nie został zwrócony. "Złoty pociąg" dosłownie rozpłynął się w majowej mgle.

Za tym dość logicznym dla odmóżdżonych Amerykanów pozwem, kryje się wielopiętrowa bezczelność żydowska. Za decyzję skazującą euroazjatycką "hołotę" żydowską na powolne konanie w obozach koncentracyjnych i masowych egzekucjach, oskarża się "rząd" amerykański, całkowicie wtedy opanowany przez Żydów. Czyli - Żydzi Żydom zgotowali ten los, a teraz każą płacić amerykańskim podatnikom 40 miliardów dolarów!

W innym miejscu tej pracy cytuję memorandum pani Dany I. Alvi (Jest ona córką polskiego inżyniera, który w czasie wojny prowadził szkolenia na temat łączności radiowej) z Polish American Public Committee do wydawcy książki Grossa - Vaughna, szefa Princeton Uniyersity Press. Jak wiemy, protest nie pomógł, książka ukazała się zgodnie z planem - na początku kwietnia.

Przy tej okazji przypomnijmy, co kilka lat temu ujawniła pani Dana I. Alvi w sprawie bierności żydostwa amerykańskiego wobec zagłady ich wschodnio-europejskich pobratymców, informując o tym wpływowe kręgi prasy i telewizji USA. W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" (2 lipca 1997) omawiała szereg akcji prowadzonego przez nią Komitetu, przeciwko żydowskim antypolskim kłamstwom i oszczerstwom. Odnośnie wątku "Auschwitz" i bierności aliantów, p. Dana I. Alvi przypomniała amerykańskim Żydom, np. francuski film Pierwszy po Bogu, którego Żydom nie udało się zdjąć  z ekranów. W filmie tym widzimy, jak "amerykańskie" władze imigracyjne odmawiają wyładunku transportu Żydów z Europy po tym, jak nie chciano ich wpuścić do żadnego innego amerykańskiego portu.

Pani Dana I. Alvi przypomniała również, skrzętnie ukrywaną wypowiedź wpływowej kuzynki żony Roosevelta - również Żydówki, w sprawie dzieci żydowskich, które miałyby znaleźć ratunek w USA:

- Dwadzieścia tysięcy umorusanych maluchów, w krótkim czasie wyrośnie na dwadzieścia tysięcy paskudnych Żydów!

Co do bombardowania Auschwitz, to argumenty o rzekomej niemożliwości takiej akcji z powodu nieuchronnych ofiar wśród więźniów, są naciągane. Posiadam w swych zbiorach lotnicze rozpoznanie Auschwitz, tak wyraźne, że widać ciemne otwory w kominach. Wojskowi ani myśleli ślepo masakrować budynków z więźniami, tylko przede wszystkim zdruzgotać tory dostarczające pociągi z Żydami i stację rozładunkową.

Ale cóż - 40 miliardów na drodze (w Auschwitz) nie leży. Trzeba je wydusić od podatnika amerykańskiego. Ktoś gdzieś przytomnie powiedział, że wkrótce zostaną pozwane o odszkodowanie Polskie Koleje Państwowe, bo przecież "polskie" wagony przewoziły Żydów do obozów zagłady! Jeżeli tak, to trzeba się z tym śpieszyć, bo właśnie PKP są rozszarpywane na kawałki, zniknie więc możliwość oskarżenia PKP w całości!

Pamiętajmy w tym kontekście, co nam szykują. A szykują nam ekonomiczny i gospodarczy holokaust. Powrót do nieśmiertelnego: "Nasze kamienice, wasze ulice".

Przygotowaniem do tego ekonomicznego i cywilizacyjnego holokaustu, jest dokonywany obecnie na Polakach holokaust moralny,  unicestwianie nas w opinii świata!

Jedwabne, to jeden z etapów.

Jedwabne, to dopiero początek. Powtarzam: Jedwabne to dopiero początek tego moralnego holokaustu na Polsce i Polakach.

W jednym z rozdziałów podaję przegląd skondensowanej w czasie, jednolitej w oszczerstwach kampanii dyskredytującej Polaków na kanwie Jedwabnego, w czołowych mediach niemieckich i amerykańskich. Działo się to w okresie kilku dni, pomiędzy 3 a 8 marca 2001. Po tym przygotowaniu artyleryjskim. Żydzi amerykańscy przystąpili do frontalnego ataku. Wznowili żądania "reparacyjne" w zakresie mienia pożydowskiego pozostawionego w Polsce po Żydach zamordowanych przez Niemców. Przypomnijmy - Żydach, którzy byli obywatelami państwa polskiego.

Dokładność tej synchronizacji może budzić podziw: właśnie w tym samym wydaniu "Wiadomości" w "polskiej" TV podano dwie pozornie niespójne wiadomości. Pierwsza - że Aleksander Kwaśniewski zawetował sejmową ustawę reprywatyzacyjną, a zawetował dlatego - czego już nie powiedziano w komunikacie - że ustawa miała obejmować tylko aktualnych obywateli Polski. Druga - to relacja Doroty Warakomskiej z Nowego Jorku w sprawie pozwu wniesionego przez żydowskich prawników przeciwko Police - z żądaniem zwrotu mienia pożydowskiego. Wiedziała o tym "Gazeta Wyborcza", bo już tego dnia rano mogliśmy przeczytać zapowiedź i meritum tej akcji. Publikacja "GW" nosiła wymowny tytuł: "Groźba bojkotu". Tak - bojkot polskich firm, a także amerykańskich, jeżeli się nie ugniemy. Ugięli się Szwajcarzy, poddali się Niemcy - podda się również Polska.

Komisja sprawiedliwości parlamentu stanu Nowy Jork przesłuchała około dziesięciu "świadków" w tej sprawie. Przesłuchania wdrożył przewodniczący parlamentu na żądanie prawników, którzy żądają przed nowojorskim sądem zwrotu mienia ofiar hitlerowskich rzezi na Żydach. Za to mają płacić Polacy!

Jest to pierwsza tak ostra, tak pokazowa akcja roszczeniowa wobec Polski, doskonale nakładająca się na detonatora totalnej wojny z Polakami na płaszczyźnie moralnej w sprawie Jedwabnego. Najpierw holokaust moralny, teraz etap drugi - holokaust materialny. Jak wiemy, żydowskie żądania bilansują się sumą około 60 miliardów dolarów.

Zeznawał na tej komisji jeden z prowodyrów wymuszenia przez szwajcarskie banki odszkodowań dla Żydów - był nim adwokat Mel Weis.

Jak pisze "GW", jest on niekwestionowanym "królem odszkodowań" i weteranem tych wymuszeń. Przez 20 lat jego kancelaria prawnicza wydusiła od firm i rządów 20 miliardów dolarów. Można więc uznać, że to co zajęło mu 20 lat, w Polsce zbilansuje się kwotą potrójną w czasie trzykrotnie krótszym.

Przed komisją zeznawało trzech z czterech Żydów, którzy w ubiegłym roku w nowojorskim sądzie wytoczyli proces przeciwko Polsce.

U przewodniczącego parlamentu stanu Nowy Jork pojawił się także "Amerykanin" polskiego pochodzenia, którego żona jest spadkobierczynią prawa własności do części gruntu pod obecnym ekskluzywnym hotelem "Sheraton" w Warszawie. Jej adwokaci będą nakłaniać parlament Nowego Jorku, aby zagroził bojkotem amerykańskich firm, które zawierają z polskimi władzami umowy na kupno gruntów o niesprawdzonych prawach własności. Tak właśnie jest w przypadku hotelu "Sheraton".

Przybył na posiedzenie wspomnianej komisji sprawiedliwości również słynny Alan Havesi (o którym piszę w tym rozdziale) - kontroler finansowy Nowego Jorku. W swoim wystąpieniu miał zagrozić, że w razie braku porozumienia pomiędzy ofiarami holokaustu i rządem Polski, nastąpi bojkot polskich firm w stanie Nowy Jork oraz firm amerykańskich działających w Polsce.

Dorota Warakomska rekapitulując te popisy żydowskich hien, powiedziała słusznie:

- to uruchamia ogromną kampanię nacisków.

Zrekapitulujmy tę marcowo-kwietniową inwazję propagandową przeciwko Polsce w kontekście żydowskiego geszeftu.

- Wcześniej, już w 1999 roku polscy Żydzi składają w parlamencie Nowy Jork pozew przeciwko polskim władzom;

- 22 marca 2001 zostały wdrożone przed parlamentem Nowego Jorku "przesłuchania" w sprawie zwrotu przez Polskę majątków żydowskich;

- Wspomniany Alan Havesi oznajmił, że na razie nie nawołuje do ekonomicznego bojkotu Polski (w przyszłym roku będzie się ubiegał o stanowisko burmistrza Nowego Jorku - zależy mu na głosach Polaków);

- Kongresmen Gary Ackerman jednak opowiada się za bojkotem ekonomicznym Polski. Jego zdaniem, rząd amerykański powinien zablokować wejście Polski do Unii Europejskiej (chwała Bogu! - oby mu się to udało! - H.P.);

- Wcześniej wpływowy "The New Yorker" publikuje obszerne fragmenty książki Grossa;

- Z początkiem kwietnia 2001 ukazuje się w USA książka Grossa;

- Cały marzec 2001 to niewiarygodna eskalacja oszczerstw Grossa w prasie amerykańskiej i niemieckiej;

- Cały marzec 2001, z apogeum na ostatnią dekadę marca - to lawina publikacji w polskojęzycznych mediach na temat Jedwabnego, z zadekretowanym, bezdyskusyjnym "sprawstwem" Polaków;

- "The New York Times" zapowiedział na pierwszy tydzień kwietnia 2001 recenzję książki Grossa;

- W tym samym czasie przybywa do USA "polski" minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski z oficjalną wizytą. Nowojorska korespondentka "Wprost" (l kwietnia 2001) słusznie przewiduje:

- Władysław Bartoszewski będzie musiał udzielić odpowiedzi

na niełatwe pytania.

To prawda, że na niełatwe. To prawda również, że będą one kapitulanckie. Znamy bowiem od lat służalstwo Bartoszewskiego wobec "amerykańskich" współbraci...

Nowy etap eskalacji otworzyła "eksplozja" Jedwabnego. Następne w kolejce, to Radziłów, Hajnówka i inne.

Jak to się ma do prawa międzynarodowego? Jest zuchwałym jego wypaczeniem: oto żydowscy uzurpatorzy przed sądem amerykańskiego stanu pozywają do tegoż sądu Polskę, suwerenny kraj. Narusza to amerykańską, konstytucyjną zasadę prowadzenia polityki zagranicznej wyłącznie przez rząd federalny i Kongres. Ale Żydzi uporają się z tym bez trudu - wszak są właścicielami Ameryki, Nowego Jorku, jedynymi depozytariuszami słynnej amerykańskiej Konstytucji.

W tej samej polskojęzycznej "Tel-Awizji", o godz. 22:20 rozpoczęła się emisja filmowego reportażu z pomiarów radiologicznych i geodezyjnych, ustalających miejsce pochówku Żydów w Jedwabnem. Nie ma więc ani chwili oddechu. Jest dokładnie tak, jak w tym kawale - kiedy otwieramy radio - leci Jedwabne. Otwieramy telewizor - leci Jedwabne. Otwieramy dowolny dziennik czy tygodnik - leci Jedwabne. Ktoś ostatnio powiedział z sarkazmem: "Boję się otwierać lodówkę, bo mogą wyskoczyć upiory Jedwabnego!"

W tym boju o niezależne Żydom miliardy, musimy im przypomnieć o ich długu wobec Polski i Polaków. Ich straszliwe zbrodnie i niekończące się zdrady czekają na finansową wycenę i wypłatę. Należy im przypomnieć ich dług z powołaniem się na powszechnie uznawane prawo międzynarodowe, które określa, że obywatel danego kraju posiada wszystkie prerogatywy swojego państwa, podlega jego jurysdykcji, jego prawom, ale ze wzajemnością tych obopólnych praw i obowiązków. Chodzi o to, że majątek obywatela polskiego nie może zostać zawłaszczony przez obce państwo, jeżeli ten obywatel zmarł, zginął bez spadkobierców prawnych. Chodzi tu o podwójne naruszenie tego prawa.

Istotę tego naruszenia, tego faktycznego rozboju i niewiarygodnej grabieży ujawnia, a raczej przypomina na bazie prawa międzynarodowego  Stowarzyszenie Ofiar Wojny, które wszczęło procedurę roszczeń materialnych wobec Niemiec za zbrodnie popełnione na obywatelach Polski. Ta sama zasada prawa powinna brać W obronę dobra materialne obywateli polskich żydowskiego pochodzenia, zamordowanych przez hitlerowskie Niemcy. Oto istota tego nie mającego precedensu zawłaszczenia gigantycznego majątku obywateli polskich przez obce państwo - państwo Izrael, powstałe dopiero trzy lata po zakończeniu wojny. Oto istota pozwu:

W latach po zakończeniu działań zbrojnych drugiej wojny światowej w Europie, Republika Federalna Niemiec (pomimo braku traktatu pokojowego), zawarła porozumienie odszkodowawcze z wieloma państwami Europy oraz z Izraelem. Na mocy tych traktatów dokonała następnie wypłat odszkodowań wojennych, a sumy największej - Izraelowi, który powstał w 1948 roku, nie istniał więc przed i podczas drugiej wojny światowej (1939 - 1945) i z tego prostego powodu nie mógł być stroną w tamtym konflikcie zbrojnym. W ten sposób Izrael dokonał bardzo brzemiennego w skutki prawne precedensu w stosunkach międzynarodowych - było to naruszeniem najbardziej podstawowych zasad stosunków międzynarodowych. W wyniku tego faktu dokonanego, Izrael podjął ogromne sumy odszkodowań należne ofiarom pochodzenia żydowskiego, które nie były obywatelami Izraela w czasie popełniania na nich zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Ten fakt dokonany, w połączeniu z jedną z najbardziej podstawowych w stosunkach międzynarodowych zasad, to jest w połączeniu z "zasadą wzajemności" skutkuje tym. że Izrael jest zobowiązany do wzięcia na siebie również odpowiedzialności odszkodowawczej za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, popełniane przez osoby pochodzenia żydowskiego, które nie były obywatelami Izraela w czasie, gdy popełniały tego rodzaju zbrodnie.

Tak więc "zasada wzajemności" w stosunkach prawa międzynarodowego wymaga, aby Izraela poczuł się materialnie-finansowo odpowiedzialny za morze zbrodni i cierpień zadanych Narodowi Polskiemu w czasie wojny i po wojnie w ramach zbrodniczych struktur okupacyjnej władzy, przez ich pobratymców. Precedensem do takich odszkodowań jest uznanie prawa państwa Izrael do takich odszkodowań w międzypaństwowej umowie odszkodowawczej między Republika Federalną Niemiec a państwem Izrael. Państwo Izrael otrzymało odszkodowanie m.in. za około trzy miliony zamordowanych obywateli polskich żydowskiego pochodzenia. Te kwoty zostały wyłudzone lub wymuszone od pokonanych Niemiec. Należy je zwrócić Polsce w całości.

Należy również wszcząć postępowania odszkodowawcze za zbrodnie Żydów w Polsce powojennej - za ich zbrodnie osobiste a zwłaszcza zbrodnie zbiorowe, popełnione przez nich w ramach pełnienia eksponowanych, kierowniczych funkcji w całej machinie powojennego terroru i ludobójstwa, popełnianego na dziesiątkach tysięcy Polaków w pierwszym dziesięcioleciu po zakończeniu działań wojennych.

O tę drugą część należności odszkodowawczych upomina się Stowarzyszenie Ofiar Wojny w pierwszej kolejności.

Zapytajmy: co pan na to, towarzyszu Kwaśniewski? Kiedy pan poruszy tę sprawę w rozmowach ze swymi "braćmi"? Czy nie należało im tego przypomnieć, zamiast rozgłaszać na cały świat, że Polacy mają się bić w piersi za Jedwabne, aż będzie huczało od bieguna do bieguna?

Deportacja Polaków z historii

W czasie wojny sowieckie żydostwo deportowało półtora miliona Polaków na Syberię i do Kazachstanu. Teraz deportują czterdzieści milionów Polaków z historii. Tak - z historii narodów cywilizowanych. W czasie wojny i w pierwszym dziesięcioleciu po niej, dokonywali fizycznego holokaustu na naszych dziadach, ojcach, a teraz na ich wnukach. Ten piekielny antypolonizm żydowski zdaje się nie mieć końca.

Będziemy w Polsce wypisywać tysiące artykułów demaskujących kłamstwa tej niszczycielskiej kampanii, wykazywać oszczerstwa, manipulacje faktami. Będziemy je zbierać w książkach - jak niniejsza. Oni to wkalkulowali w strategię tej wojny. Lekceważą tę naszą samoobronę, prowadzoną w Polsce, na gruncie języka polskiego, w dodatku na ostatnich jego przyczółkach.

Im chodzi o "kasację" moralną Polaków w opinii światowej. Jakże podatnej na wszelkie kłamstwa, na kreowanie neo-historii z fusów, zmyśleń,  "naukowych" patologii. Ta walka została przeniesiona do mediów światowych. Tam, gdzie nie mamy już nic do powiedzenia poza wysyłaniem bezradnych listów protestacyjnych, sprostowań - wszystkie będą wędrować do kosza. I wędrują.

Prześledźmy kilka przykładów tej nieludzkiej hucpy. Zadumajmy się nad ich monstrualną bezczelnością, agresywnością, butą. Usłyszymy ten żydowski rechot ze sponiewieranej Polski i upokorzonych materialnie, a teraz moralnie Polaków.

A oto jak radośnie, w tym samym czasie wyrokują o polskiej zbrodni w Jedwabnem czołowe tuby niemieckojęzyczne: "Berliner Zeitung", "Die Welt" i "Stuttgarten Zeitung". Wszystkie trzy opublikowały wyrok na Polaków jednego dnia - 3 marca 2001! Ani jedna z tych pokornych tub żydowskiego lobby w Niemczech nie zamierza poczekać na oficjalne wyniki śledztwa. Nie docierają do nich żadne argumenty publikowane w obiektywnych polskich czasopismach. "Stuttgarten Zeitung":

-(...) polscy mieszkańcy zapędzili Żydów do stodoły i spalili żywcem 1600 mężczyzn, kobiet i dzieci. Niemieccy żołnierze w tym czasie stali z boku i tylko filmowali całą tę okrutną scenę (Zob.: "Nasz Dziennik" 21 III 2001).

Autorka tych oszczerstw pisze, że dopiero książka Grossa i publikacje w "Rzeczypospolitej" ujawniły prawdę. Atakuje prymasa Glempa za to, że nie zamierza przypisać Polakom odpowiedzialności za ten mord.

 Podobnie - "Die Welt". Stwierdza zdecydowanie, że mordu dokonali Polacy bez udziału Niemców. Zabijali Żydów cały dzień, a najwięcej spalili w stodole. "Die Welt" przypomina żydowskiego polskojęzycznego krytyka literackiego Jana Błońskiego, który już przed 10 laty postawił publicznie problem moralnej współodpowiedzialności Polaków za bierne przyglądanie się rzezi Żydów i nie przeciwstawianie się holokaustowi. Teraz wyjaśnia się dlaczego - bo sami Polacy masowo ich mordowali.

"Berliner Zeitung" uznaje za najważniejszą konsekwencję ujawnienia mordu w Jedwabnem - załamanie się dotychczasowego wizerunku Polaków. To samo powtórzy dwa dni później "Der Spiegel", to samo przeczytamy w amerykańskim "Newsweeku".

Autor tego przeglądu oszczerstw rzucanych w języku hitlerowskich ludobójców - Piotr Moszkowski (korespondencja z Hamburga) komentuje:

- Niewątpliwie wygodniej jest na siłę zrobić z kogoś winnego. Można mieć wówczas lepsze samopoczucie myśląc, że jest jeszcze ktoś, komu można przypisać chociaż cześć win za własne czyny.

A teraz przykłady z trzech potęg prasowych: "The New Yorker", "Der Spiegel" i "Newsweek".(Za: "Forum" 6 III i 12 III 2001.)

Zwróćmy uwagę na jednoczesność ataków "Newsweek" i "Der Spiegel" - 5 marca 2001. Trzy dni później - 8 marca - "The New Yorker". Granice państw, granice języków nie grają roli. Tam, gdzie żydostwo postanowiło zaatakować ławą, czyni to jednocześnie i wszędzie. I przemawia tym samym głosem, tymi samymi frazesami, posługuje się tymi samymi kłamstwami.

"The New Yorker" (Trzy miliony czytelników. Potężna żydowska tuba opiniotwórcza. Oprócz wywiadu z Grossem, "New Yorker" opublikował obszerne fragmenty jego książki.):

Wywiad z Grossem. Kilka wybranych pytań i odpowiedzi Grossa na te pytania. Gazeta orzeka na wstępie:

- W rzeczywistości to polscy mieszkańcy Jedwabnego pozabijali swych żydowskich sąsiadów i współziomków.

Pytanie do Grossa:

- Jak zaznaczyła się niemiecka obecność w Jedwabnem 10 lipca?

Gross odpowiada:

- W latach powojennych kilkudziesięciu świadków żydowskich i polskich opisywało (pod dyktando przesłuchujących ich ubowców - H.P.) że (...) Dostrzegli oni jedynie nieznaczną obecność Niemców - garstkę miejscowych żandarmów i być może jeszcze małą grupkę, która przybyła do miasteczka "z zewnątrz".

Pytanie:

- Ale nadal utrzymuje się pogląd o obecności licznych Niemców. Dlaczego?

Odpowiedź Grossa:

- Wydaje się bardziej logiczne, że robili to Niemcy. Ale również dlatego, że pewien człowiek, nazwiskiem Waldemar Monkiewicz - który byl prokuratorem w białostockiej filii Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich, ale nie znał prawdy o tym, co zaszło w Jedwabnem, pisał o mordzie w Jedwabnem w latach osiemdziesiątych, przypisując go działaniom niemieckich batalionów operujących w tym czasie w rejonie Białegostoku. Tamtego dnia setki niemieckich żandarmów nie przybyły w kolumnie ciężarówek do Jedwabnego, by mordować Żydów. Natomiast hordy polskich wieśniaków z okolic nadciągnęły na wozach zaprzężonych w konie i razem z mieszkańcami Jedwabnego okaleczały i zabijały swoich żydowskich sąsiadów (...) Polska nigdy nie zapłakała (nad Żydami - H.P.) jako naród. Nigdy nie było demonstracji zbiorowego żalu Z powodu holokaustu - nie mówiąc już o catharsis (Catharsis - oczyszczenie, odkupienie, zadośćuczynienie - H.P.).

Pytanie:

- Czy teraz mają nastąpić" jakieś reparacje? (Tu już wyjaśnia się ich rozumienie tego greckiego słowa Catharsis: forsa!)

Gross:

- Instytut Pamięci Narodowej podjął na nowo śledztwo w sprawie mordu w Jedwabnem (...) W każdym razie, szef tego Instytutu profesor Leon Kieres, który był w lutym w USA oświadczył publicznie, że Żydzi w Jedwabnem zostali zabici przez ich polskich sąsiadów.

"Der Spiegel" - 5 marca 2001.

To artykuł publicystyczny, dokładnie w stylu Grossa.

- Od ich odpowiedzialności (Jerzego i Zygmunta Laudańskich - H.P.) zależy czyste sumienie całego narodu. Do tej pory Polacy bowiem widzieli się wyłącznie w roli ofiar historii, nie w roli sprawców...

- WJedwabnem szerzy się lęk w związku z roszczeniami restytucyjnymi...

- Wiele osób dało świadectwo zbrodni, między innymi pewien ocalały Żyd (ubek Wasersztajn - H.P.) z Jedwabnego, który po wojnie spisał swoje wspomnienia...

- Także wśród historyków fakt, że w Jedwabnem Polacy dopuścili się dokładnie tego, czego Niemcy rutynowo dokonywali w setkach innych miejscowości, uznany został za niepodważalny...

Autor publikacji - niejaki Claus Christian Malzahn ustalił na miejscu, że:

-Jednak ziemia (pod stodołą - H.P.) jest własnością prywatną, należy do córki gospodarza, który przed 60 laty oddał swoja stodołę do dyspozycji morderców. "Chcemy odkupić ziemię, ale oni nie chcą nam jej sprzedać" - mówi Godlewski (burmistrz Jedwabnego - H.P.). By jakoś przemówić do potomków sprawców, burmistrz udał się po pomoc do proboszcza. Ten jednak działa przeciwko niemu. "Napis na kamieniu powinien pozostać taki, jaki jest" - mówi Orłowski.

"Newsweek" - 5 marca:

- Polacy dowiadują się, że nie mogą już dłużej myśleć o sobie tylko jako o ofiarach. Ponadto, nie mogą już dłużej twierdzić, że w przeciwieństwie do Ukraińców, Litwinów, Węgrów i innych - nigdy nie byli zamieszani w masowe zabijanie Żydów...

- Podczas spotkania z przedstawicielami środowisk żydowskich w Nowym Jorku w ubiegłym miesiącu, Kieres przyznał, że to Polacy ponoszą odpowiedzialność za te morderstwa...

- Gross ma oczywiście krytyków. Najczęściej powtarzanym przez nich argumentem jest to, że zminimalizował niechęć wielu Polaków do Żydów, którzy kolaborowali z władzami radzieckimi.

"To antysemicka bzdura!" - odpowiada Gross. Mówi, że Żydzi nie współpracowali bardziej niż nie-Żydzi ze znienawidzoną tajną policją radziecką...

Ale "Die Welt" z 5 marca nie wdaje się w drobiazgi, przypadki jednostkowe, takie jak Jedwabne. "Die Wek" - formalnie pismo niemieckie, a więc należące do synali narodu morderców Żydów i Polaków, zapomina o tym, co zrobili z Żydami ich tatusiowie i dziadkowie w Polsce. Dla nich prześladowania Żydów w Polsce zaczęły się po wojnie:

- rok 1945 przyniósł nową sytuację: wyniszczenie Żydów (w Polsce, by nie było wątpliwości gdzie - H.P.), wypędzenie członków wielu narodowości i przesunięcia granic (...)

Bardzo zgrabnie skonstruowane oszustwo! Jednym tchem pismak "Die Welt" - niejaki Gerhard Gnauck (przedruk z "Forum" 25 marca 2001) wymienia wyniszczenie Żydów obok "wypędzenia członków wielu narodowości i przesunięcia granic". Te okropności działy się więc po 1945 roku, po klęsce Niemiec, zamienionych w krainę "wypędzonych". Przy okazji Gnauck powiela stary komunał powtarzany m.in. przez Żyda Geremka, o "antysemityzmie bez Żydów". Żydów w Polsce nie ma, a jest antysemityzm. Krok od schizofrenii są ci Polacy jako zbiorowość!

Z tej parady monstrualnych oskarżeń, kłamstw i wyroków, trzeba wyłowić dwa fragmenty. Jeden pochodzi z "Der Spiegla", drugi z "Newsweeka". Obydwa są doskonale zorkiestrowane w ich treści i celach.

"Der Spiegel":

- Do tej pory Polacy bowiem widzieli się wyłącznie w roli ofiar, a nie w roli sprawców.

"Newsweek":

- Polacy (...) nie mogą już myśleć o sobie tylko jako ofiarach. Ponadto, nie mogą już dłużej twierdzić, ze w przeciwieństwie do Ukraińców, Litwinów, Węgrów i innych — nigdy nie byli zamieszani w masowe zabijanie Żydów.

Te dwa polifonicznie nakładające się cytaty z dwóch różnych gazet — niemieckojęzycznej i anglojęzycznej, odsłaniają dalekosiężny, kluczowy cel światowej kampanii żydomediów przeciwko Jedwabnemu (W wieczornych "Wiadomościach" polskojęzyczna "Tel-Awizja" podała, że Instytut Pamięci Narodowej wszczął dochodzenie w sprawie analogicznego mordu w Radziłowie, oddalonym od Jedwabnego o kilkanaście kilometrów... Jedwabne nie będzie więc jedynym przyczółkiem inwazji.). Oznaczają przejście z oskarżeń o indywidualne przypadki zabójstw Żydów przez Polaków, do "dowodów" o ich masowych - ludobójczych mordach na Żydach. Zatem sprawstwo przenosi się z przypadków indywidualnych na cały naród polski. Polacy odtąd nie mogą myśleć o sobie wyłącznie jako o ofiarach - co ich szlachetnie a niesłusznie wyróżniało od Ukraińców, Litwinów, Węgrów "i innych". Teraz razem z nimi stają się narodową - polską zbiorowością zbiorowych morderców Żydów. Wątek "ofiar" powtarza się w obydwu tych cytatach i w obydwu dekretuje się koniec epoki, kiedy to Polacy mogli udawać wyłącznie ofiary, a nie naród współmorderców. Znamienne, że w obydwu cytatach nie pojawiają się Niemcy. Nie istnieją w kontekście holokaustu. Holokaust jest tym samym wyłączną sprawą Polaków, Ukraińców, Litwinów "i innych", to znaczy "nazistów" i tylko pomiędzy nimi powinna toczyć się dyskusja, spory, wyliczanki, dochodzenia - o to - który z tych narodów zgładził więcej lub mniej Żydów.

W utrwaleniu tego kłamstwa w świadomości milionów Amerykanów i Niemców ważną rolę odegrał szef Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres. "Der Spiegel" i "Newsweek" z satysfakcją cytują wyrok Kieresa wydany w USA podczas spotkania z nowojorskimi Żydami, według którego "Żydzi w Jedwabnem zostali zabici przez polskich sąsiadów" ("Der Spiegel"). "Newsweek" pisze to samo: (...) "Kieres przyznał, że to Polacy ponoszą odpowiedzialność za to morderstwo".

Była to wypowiedź ze wszech miar nikczemna, antypolska, utrwalająca i uzasadniająca żydowską antypolską hucpę. Było to takie samo sprzeniewierzenie się faktom, procedurom dochodzeniowym, jakiego dopuścił się równie przestępczo niejaki Aleksander Kwaśniewski w Izraelu, dekretując polskie sprawstwo mordu w Jedwabnem.

Kiedy to piszę (początek kwietnia) w Stanach Zjednoczonych wchodzi na rynek czytelniczy angielskie tłumaczenie paszkwilu Grossa. Do kampanii prasowej dołączy książka ( Pokazano w telewizyjnych "Wiadomościach" (3 III) pięknie wydany w USA egzemplarz "Sąsiadów"). Dopiero wtedy rozpęta się prawdziwy tajfun oszczerstw rządów moralnego samosądu. Książka ukaże się w kilkudziesięciu tysiącach egzemplarzy, będzie doskonałym pretekstem do spotęgowania fali żydowskiej inwazji na świadomość Amerykanów przeciwko polskiemu narodowi. A fala już przedtem była wręcz gigantyczna. Obszerne fragmenty "Sąsiadów" ukazały się w omawianym "New Yorker". Czym jest ta gazeta w aspekcie opiniotwórczym? Pisze o tym - niestety zgodnie z prawdą, tryumfalnie - jeden z hucpiarzy "Tygodnika Powszechnego", S. Radecki (25 III 2001):

- Tymczasem z chwilą, gdy obszerne fragmenty książki (przed jej wydaniem) opublikował "New 'Yorker", magazyn o wielkim prestiżu i największej wiarygodności, nastąpiła jakościowa zmiana sytuacji. "New Yorker" to trzy i pół miliona najważniejszych czytelników świata anglojęzycznego: najlepiej wykształconych, wpływowych w swoich środowiskach, opiniotwórczych.

Tak oto ruszył monstrualny walec drogowy kampanii oszczerstw, kłamstw, roszczeń, obelg; antypolski festiwal żydowskiej nienawiści do narodu obwinianego o niepopełnione zbrodnie, przez nację rzeczywistych katów i oprawców.


następny fragment książki"Jedwabne geszefty"
inne książki na temat Jedwabnego

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1