W Jedwabnem zginęło najwyżej 200 Żydów
Maciej Walaszczyk, PAP
|
Gross zweryfikowany
Wyniki ekshumacji w Jedwabnem nie potwierdzają
podawanej przez Jana Grossa w książce "Sąsiedzi" liczby ofiar. - W
Jedwabnem zginęło znacznie mniej Żydów niż podaje to w swej książce
"Sąsiedzi" Jan Tomasz Gross, który pisze o 1600 zamordowanych - oświadczył
w Jedwabnem minister sprawiedliwości Lech Kaczyński. Początkowo odkładana i blokowana, trwająca w końcu trzy dni ekshumacja, zweryfikowała od dawna podważane "rewelacje" Jana Grossa. Zdaniem ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego informacje Grossa o prawdopodobnej liczbie ofiar mordu w Jedwabnem są nieprawdziwe. Weryfikacja tych informacji to według niego jedno z najważniejszych ustaleń prowadzonego obecnie śledztwa. W jego opinii ofiar było niewątpliwie "więcej niż setka". - Według naszych bardzo zgrubnych obliczeń, są to setki i to bardzo nieliczne setki, dwie setki - powiedział Kaczyński. Podkreślił, że dokładnej liczby ofiar nie udało się jednak ustalić. - Nie z winy prowadzących śledztwo, bowiem ustalenia ze stroną żydowską oparte na regułach wyznania mojżeszowego uniemożliwiały to - przyznał szef resortu sprawiedliwości. Kaczyński dodał, że ekshumacja zakończyć się miała definitywnie wczoraj po południu. Przypomnijmy, że kwestia liczby ofiar mordu, obok wskazania jego rzeczywistych sprawców, była od samego początku kwestią sporną. Wielokrotnie "rewelacje" zawarte w "Sąsiadach" Jana Grossa weryfikowali historycy prof. Tomasz Strzebosz czy Piotr Gontarczyk. - Ani prof. Gross, ani inne osoby, które zajmowały się sprawą Jedwabnego nie potrafiły ustalić, jaka w Jedwabnem żyła liczba obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, choć usiłowania takie były czynione - przypomina w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Tomasz Strzembosz. W jego opinii, ich wszystkich nie można było sklasyfikować jako Żydów, tak z punktu widzenia kryteriów rasowych, religijnych czy tzw. samookreślenia. Według jego szacunków, Żydzi stanowili w Jedwabnem około 40 proc. ludności, a więc około 1 tys., dlatego uważał on, że podawana wszędzie liczba 1600 osób była liczbą zawyżoną.
- Nie ma możliwości fizycznej pomieszczenia w
stodole takiej liczby osób.
- Nie ja to obliczałem i weryfikowałem -
podkreśla prof. Strzembosz. Jego zdaniem, Jan Gross znajduje się w coraz
bardziej przykrej sytuacji. Jak zauważa, okazało się, że nie tylko pod
palącą się stodołą byli Niemcy, ale strzelali do znajdujących się tam czy
próbujących uciec ludzi - Drastyczna zmiana liczby godzi w jego fanfaronady. Powinien on przyjąć do wiadomości wszystkie fakty, które okażą się bezsporne - dodał prof. Strzembosz. Wczoraj do Jedwabnego, gdzie prowadzone były prace ekshumacyjne przybył rabin Morris Herschaft. Według zapowiedzi Instytutu Pamięci Narodowej, poniedziałek miał być ostatnim dniem ekshumacji. Prace prowadzono również w ubiegłą środę i czwartek. W piątek przerwano je z powodu konieczności wyjazdu rabina Menachema Eksteina. Maciej Walaszczyk, PAP |