Gross idzie w zaparte!
(tytuł pochodzi ode mnie - WK.)
Dziennik PAP

 
Dziennik PAP: http://dziennik.pap.com.pl/polska/20010701223846.html

Prof. Gross: źle się stało, że przeprowadzono ekshumację

Prof. Jan Tomasz Gross uważa, że ekshumacja w Jedwabnem nie podważa liczby ofiar, którą przedstawił w książce "Sąsiedzi", bo została przeprowadzona "w pośpiechu i pobieżnie". Według niego, źle się stało, że ją przeprowadzono.

Spotkanie z profesorem Janem Tomaszem Grossem - autorem książki "Sąsiedzi" o pogromie Żydów w Jedwabnem - odbyło się w sobotę w ramach krakowskiego XI Festiwalu Kultury Żydowskiej. "Ekshumacja została przeprowadzona w pośpiechu i pobieżnie, dlatego też na jej podstawie nie jest możliwe określenie liczby zamordowanych - twierdzi profesor. "Zresztą źle się stało, że ją przeprowadzono. Niepełna ekshumacja w Jedwabnem nie stawia wcale pod znakiem zapytania liczb, które przedstawiłem w książce" - powiedział.

Na początku czerwca przeprowadzono ekshumację w Jedwabnem. Według IPN, wykazała ona, że w dwóch odkrytych mogiłach jest od 150 do 250 spopielonych ofiar. Liczba ta dotyczy tylko ofiar z tych mogił, a nie liczby ofiar całego mordu - mówił wtedy prof. Witold Kulesza, szef pionu śledczego IPN. Gross twierdzi w swojej książce, że w Jedwabnem zginęło 1600 Żydów.

"Książka ukazała się rok temu i uważam, że wytrzymała próbę czasu - powiedział Gross. "Wywołała głęboką dyskusję nie tylko w Polsce. Analizowali ją historycy i prawnicy. Wytknęli mi kilka drobnych pomyłek jak zmianę imion osób, z którymi rozmawiałem, ale nie podważali faktów" - dodał. [ewidentny fałsz! kłamstwom Grossa poświęconych zostało wiele artykułów wielu historyków począwszy od prof.Strzembosza, poprzez prof.Nowaka, dr Chodakiewicza, P.Gontarczyka, L.Żebrowskiego, L.Kalewskiego, L.Niekrasza, i innych. Poświęcono im także kilka książek! dopisek mój - WK.]

Prowadzący dyskusję redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ksiądz Adam Boniecki uważa, że książka Grossa dotknęła "nerwu społecznego i bolesnego jego miejsca". "I dobrze się stało, że 'Sąsiedzi' wywołali dyskusje narodową" - dodał ksiądz.

Odpierając zarzuty, że napisał książkę "na zamówienie" związane z rewindykację majątków żydowskich w Polsce autor "Sąsiadów" mówił: "Nikt u mnie tej książki nie zamawiał i z nikim jej nie konsultowałem. Po prostu otrzymałem na biurko dokumenty dotyczące pogromów Żydów w Jedwabnem i jako historyk musiałem o tym napisać". [historykiem Gross nie jest, a socjologiem - jego przedstawianie się jako historyk, jest kolejnym kłamstwem! dopisek mój - WK.]

Jego zdaniem książka da początek dalszym publikacjom na temat zbrodni popełnionych na Żydach w Polsce. "Ale to nie ja będę pisał o tym, lecz młodzi historycy, którzy zbierają już od dłuższego czasu materiały na ten temat" - powiedział.

Uczestnicząca w spotkaniu Polka, mieszkająca na stałe w USA, zarzuciła, że ukazanie się "Sąsiadów" w Stanach Zjednoczonych spowodowało, iż Polacy traktowani są teraz tutaj znacznie gorzej. "Żydzi zwalniają nas z pracy, twierdząc, że nie będą zatrudniać Polaków, którzy mordowali ich współwyznawców podczas wojny" - mówiła. Gross odparł, że tylko opisał fakty, które miały miejsce w Jedwabnem 10 lipca 1941 roku.

Spotkanie z profesorem Janem Tomaszem Grossem, zorganizowało w Centrum Kultury Żydowskiej.

Sprawa zbrodni w Jedwabnem stała się głośna po wydaniu w 2000 r. książki Jana Tomasza Grossa pt. "Sąsiedzi", w której postawił on tezę, że mordu 1600 Żydów w Jedwabnem dokonali ich polscy sąsiedzi. Od jesieni 2000 r. IPN prowadzi śledztwo, które ma ustalić okoliczności i sprawców zbrodni.

Zakończona w czerwcu ekshumacja dwóch mogił wykazała m.in. liczne łuski na miejscu zbrodni. IPN przyjmuje, że obecni w Jedwabnem Niemcy użyli broni prawdopodobnie po zamknięciu stodoły, gdy ofiary usiłowały się z niej wydostać - informował po dokonaniu tego odkrycia prokurator Lucjan Nowakowski z IPN. Po zakończeniu ekshumacji szef pionu śledczego IPN Witold Kulesza, nie potrafił przesądzić, czy IPN zdobędzie jakieś wiarygodne informacje o ewentualnych innych mogiłach.

PAP


[A czyja to wina ze "pobieżnie i w pośpiechu"? Wszak nie nasza, tylko Żydów, którzy mieli do tej ekshumacji "religijne" zastrzeżenia. Może oni wiedzieli lepiej od Grossa "co w trawie (a raczej w stodole) piszczy"? Więc zastosowali typowy chwyt z podręcznika "public relations". Na ekshumację, aczkolwiek niepełną się zgodzili, żeby im nikt nie mógł zarzucić ze mają coś do ukrycia, ale na pełną ekshumacje to już nie, ponieważ w razie gdyby się rachunkowość nie zgadzała, to zawsze Gross będzie mógł zakrzyknąć "Ekshumacja była, ale niepełna, więc ja oczywiście miałem rację."

Panu profesorowi się ta ekshumacja również z innych względów nie podoba. Bo odkryto że Niemcy jednak tam strzelali. I to dosyć ostro.

Dalej to już uczony profesor kłamie jak najęty. Mówi ze "Niepełna ekshumacja w Jedwabnem nie stawia wcale pod znakiem zapytania liczb, które przedstawiłem w książce". Stawia, stawia profesorze. Nie tylko liczbę ofiar, ale PRZEDE WSZYSTKIM prawdomówność świadków. Wszak pana Grossowi świadkowie twierdzili że do tej stodoły spędzono 1600 (a nawet 3300) osób. I oni to na własne oczy widzieli. Ale jeżeli jest tylko 150 - 250 zwłok, to ci świadkowie łżą jak najęci. Trudno jest pomylić liczbę szacunkową tłumu składającego się z 1600 osób z tłumem składającym się jedynie z 150 - 250 osób. Nie mówiąc już o pomieszczeniu tych osób w jednej stodole małorolnego chłopa.

Jeżeli natomiast chodzi o samą liczbę ofiar, to poszukiwania masowego grobu (lub grobów) były również przeprowadzane w innych miejscach wskazanych przez świadków, jak np. w rejonie przydrożnego rowu. I nic nie znaleziono. To co się z tymi zwłokami stało?

Następnie nasz dzielny profesor stwierdza: "Analizowali ją historycy i prawnicy. Wytknęli mi kilka drobnych pomyłek, jak zmianę imion osób, z którymi rozmawiałem, ale nie podważali faktów"

Oj, znowu pan profesor mija się z prawdą. Historycy podważyli prawie wszystkie tzw. "Profesorskie fakty". Począwszy od manipulacji źródłami historycznymi, zeznaniami świadków, ogólny brak rzetelności warsztatowej, chyba wszystko to jest raczej trudno nazwać drobnymi pomyłkami. W świetle badań historyków cala ta książka ukazała się jako jedno wielkie kłamstwo.

Jedynym prawdziwym stwierdzeniem zawartym w tej książce jest fakt ze 10.07.41 roku w Jedwabnem popełniono masowe morderstwo na grupie tamtejszych Żydów, gdzie liczbę ofiar szacuje się na od 150 do 250. I to wszystko.

Naoczni świadkowie w Jedwabnem w czasie masakry nie byli, jeden był zesłany do Rosji za kradzież, drugi nigdy w Jedwabnem nie mieszkał, trzeci się ukrywał, zeznania reszty świadków były wymuszone torturami w UB, a profesor je i tak poprzekręcał, Niemcy mieli w Jedwabnem pełnić role tylko biernych obserwatorów, ba, nawet występowali w obronie Żydów, jedynie zdjęcia mieli robić. A tu się okazuje ze po domach chodzili i Polaków pod groźbą zaganiali do pilnowania Żydów oraz strzelali do Żydów w tej stodole. To co panie profesorze, oni tych Żydów najpierw przed Polakami bronili a później do nich strzelali, czy też najpierw strzelali a później bronili.

A te dokumenty które to profesor ot tak "otrzymał na biurko", to skąd spadły? Z nieba? Czy też je ktoś przyniósł wraz z zamówieniem na książkę? Bo przez tyle lat historia Jedwabnego była w kręgach żydowskich raczej znana, i pana profesora jako "szermierza prawdy" nie zainteresowała? Komentarz mój. K.J.]

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1