Jedwabne: podsumowanie ekshumacji
- Dokonaliśmy tej
ekshumacji, ponieważ tylko w ten sposób można było jednoznacznie
stwierdzić, że w miejscach wskazywanych jako mogiły są ludzkie
zwłoki - tak tłumaczył powody badań prezes IPN Leon
Kieres
|
|
|
Konferencja
prasowa Instytutu Pamięci Narodowej - w środku szef IPN Leon
Kieres Fot. Grażyna Jaworska / AG
|
Wczoraj na konferencji prasowej pracownicy IPN
podsumowali wyniki badań w Jedwabnem. - W dwóch mogiłach odnalezione
zostały szczątki od 150 do 250 mężczyzn, kobiet i dzieci -
poinformował prof. Witold Kulesza. Te liczby są szacunkowe. Obecni
podczas ekshumacji rabini sprzeciwiali się przenoszeniu szkieletów z
miejsca pochówku (zazwyczaj zwłoki bada się na specjalnych stołach).
Dlatego odkopane szkielety były badane wewnątrz mogiły. Z kolei z
powodu zbyt miękkiej ziemi (osypujący się piasek) nie wykonano obok
grobu dodatkowego wykopu, który pozwoliłby stwierdzić, jak głęboko
zalegają szczątki ludzkie. Odkryto dwie mogiły - jedną wzdłuż
fundamentów stodoły, drugą - w której znaleziono szczątki pomnika
Lenina - wewnątrz niej. Prof. Kulesza tłumaczył, że wykopaliska nie
przesądzają, ile było ofiar mordu w Jedwabnem. - Zbadaliśmy
doniesienia o istnieniu innych grobów - mówił - ale we wskazanych
miejscach ich nie było. Jedno z nich miało się znajdować na
skraju drogi przeciwległym do stodoły. Według świadków miało tu
spoczywać 18 ofiar. Jednak żadnych szczątków tu nie znaleziono. W
drugim przypadku anonimowa mieszkanka miasteczka mówiła, że groby są
w pobliskiej kępie drzew. Jednak badania wykazały, że warstwy ziemi
pozostały tam nienaruszone. - Nie ma obecnie informacji o innych
mogiłach w Jedwabnem - tłumaczył prof. Kulesza. Skąd więc informacja
o 1600 ofiarach mordu? - pytali dziennikarze. - 1600 to jest symbol
- odpowiadał prowadzący śledztwo prokurator Radosław Ignatiew. - Po
wojnie taką liczbę przekazały ówczesnej Komisji Badania Zbrodni
Hitlerowskich władze Jedwabnego. - I taka liczba ofiar została w
pamięci utrwalona - zaznaczył, dodając, że pojawiały się również
inne szacunki.
Niemcy strzelali?
Ogółem w stodole oraz jej okolicy archeolodzy odnaleźli
89 łusek naboi z karabinów Mauser kalibru 7,92 mm. Większość z nich
została wyprodukowana po 1938 roku, co wskazywałoby, że strzelano z
broni niemieckiej. Były również łódki od nabojów oraz resztki trzech
pocisków artyleryjskich (te pochodziły z I wojny światowej). U
wejścia do stodoły znaleziono również złomek niemieckiego bagnetu od
mausera.
Jak zaznaczył prokurator Lucjan Nowakowski,
najistotniejsza jest nosząca ślady ognia łuska z karabinu Mauser na
zwłokach jednej z ofiar (wskazuje to na to, że tę osobę zastrzelono
u wejścia do stodoły) oraz płaszcz pocisku (ołowiane wnętrze zostało
stopione), który prawdopodobnie trafił kogoś w stodole (nie został
spłaszczony, nie trafił więc np. w drewno, tylko na ludzkie
ciało).
Płaszcz pocisku pochodził z dziewięciomilimetrowego
naboju pistoletu Parabellum lub Walther, który był regulaminowym
wyposażeniem oficerów niemieckich.
Mogłoby to świadczyć o tym, że do ofiar strzelano oraz
że wśród Niemców znajdował się oficer, jednak prokurator Nowakowski
zastrzegł, że te wnioski można będzie wysunąć dopiero po badaniach
Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. Te badania mogą wykazać
m.in. na to, jakie i w jakich formacjach służyły osoby strzelające
do Żydów.
Zdaniem prokuratora Nowakowskiego ślady te świadczą o
tym, że do ofiar strzelano już w trakcie zapierania drzwi stodoły.
Do Żydów prawdopodobnie strzelano również w jej wnętrzu. Niektóre
znalezione łuski pochodziły jednak z broni używanej już po tragedii
w Jedwabnem, znalazły się również łuski stalowe, których Niemcy
używali od 1944 roku. - Chcemy się dowiedzieć, czy w tym miejscu nie
toczyły się walki w 1942 roku - zaznaczył Nowakowski.
To, co po nich zostało
Na terenie stodoły oraz w grobach archeolodzy znaleźli
około 600 przedmiotów osobistych należących do ofiar. Były to
klucze, metalowe resztki odzieży, naparstki - rzeczy świadczące o
tym, że wśród zabitych był krawiec - pudełko z gwoździkami
szewskimi. Jak zaznaczył prokurator Radosław Ignatiew, zwłoki nie
były obrabowane. W grobach znaleziono obrączki, pierścionki oraz
złote ruble - tzw. świnki, które jedwabińscy Żydzi zabrali ze sobą,
bojąc się, że nie wrócą już do domu.
Co się z nimi stanie? Zdaniem członków IPN mogą
posłużyć do identyfikacji ofiar, jeśli np. na obrączkach czy zegarku
znajdą się napisy z dedykacją. Po zakończeniu śledztwa
prawdopodobnie trafią do muzeum. Przeciw pełnej ekshumacji na
terenie Jedwabnego protestowały środowiska żydowskie. - Czy IPN nie
powinien jej konsekwentnie przeprowadzić wbrew tym oporom? - pytali
dziennikarze. - Ekshumacja spełniła swoje zadanie - odpowiedział
prezes Kieres. - Moim obowiązkiem było uszanowanie religijnej
wrażliwości - zaznaczył. Prof. Kulesza stwierdził, że od tego
momentu oficjalnie zostało stwierdzone dokonanie zbrodni w
Jedwabnem. - Ten, kto by teraz temu zaprzeczał, zgodnie z ustawą o
IPN podlega przepisom, które zakazują rozpowszechniania tzw.
kłamstwa oświęcimskiego - dodał.>
Paweł Wroński 05-06-2001 20:11
Powrot
|