"Gazeta Wyborcza" podsumowuje ekshumacje
Paweł Wroński

 
Jedwabne: podsumowanie ekshumacji - Dokonaliśmy tej ekshumacji, ponieważ tylko w ten sposób można było jednoznacznie stwierdzić, że w miejscach wskazywanych jako mogiły są ludzkie zwłoki - tak tłumaczył powody badań prezes IPN Leon Kieres
Konferencja prasowa Instytutu Pamięci Narodowej - w środku szef IPN Leon Kieres
Fot. Grażyna Jaworska / AG

Wczoraj na konferencji prasowej pracownicy IPN podsumowali wyniki badań w Jedwabnem. - W dwóch mogiłach odnalezione zostały szczątki od 150 do 250 mężczyzn, kobiet i dzieci - poinformował prof. Witold Kulesza. Te liczby są szacunkowe. Obecni podczas ekshumacji rabini sprzeciwiali się przenoszeniu szkieletów z miejsca pochówku (zazwyczaj zwłoki bada się na specjalnych stołach). Dlatego odkopane szkielety były badane wewnątrz mogiły. Z kolei z powodu zbyt miękkiej ziemi (osypujący się piasek) nie wykonano obok grobu dodatkowego wykopu, który pozwoliłby stwierdzić, jak głęboko zalegają szczątki ludzkie. Odkryto dwie mogiły - jedną wzdłuż fundamentów stodoły, drugą - w której znaleziono szczątki pomnika Lenina - wewnątrz niej. Prof. Kulesza tłumaczył, że wykopaliska nie przesądzają, ile było ofiar mordu w Jedwabnem. - Zbadaliśmy doniesienia o istnieniu innych grobów - mówił - ale we wskazanych miejscach ich nie było.
Jedno z nich miało się znajdować na skraju drogi przeciwległym do stodoły. Według świadków miało tu spoczywać 18 ofiar. Jednak żadnych szczątków tu nie znaleziono. W drugim przypadku anonimowa mieszkanka miasteczka mówiła, że groby są w pobliskiej kępie drzew. Jednak badania wykazały, że warstwy ziemi pozostały tam nienaruszone. - Nie ma obecnie informacji o innych mogiłach w Jedwabnem - tłumaczył prof. Kulesza. Skąd więc informacja o 1600 ofiarach mordu? - pytali dziennikarze. - 1600 to jest symbol - odpowiadał prowadzący śledztwo prokurator Radosław Ignatiew. - Po wojnie taką liczbę przekazały ówczesnej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich władze Jedwabnego. - I taka liczba ofiar została w pamięci utrwalona - zaznaczył, dodając, że pojawiały się również inne szacunki.

Niemcy strzelali?

Ogółem w stodole oraz jej okolicy archeolodzy odnaleźli 89 łusek naboi z karabinów Mauser kalibru 7,92 mm. Większość z nich została wyprodukowana po 1938 roku, co wskazywałoby, że strzelano z broni niemieckiej. Były również łódki od nabojów oraz resztki trzech pocisków artyleryjskich (te pochodziły z I wojny światowej). U wejścia do stodoły znaleziono również złomek niemieckiego bagnetu od mausera.


Jak zaznaczył prokurator Lucjan Nowakowski, najistotniejsza jest nosząca ślady ognia łuska z karabinu Mauser na zwłokach jednej z ofiar (wskazuje to na to, że tę osobę zastrzelono u wejścia do stodoły) oraz płaszcz pocisku (ołowiane wnętrze zostało stopione), który prawdopodobnie trafił kogoś w stodole (nie został spłaszczony, nie trafił więc np. w drewno, tylko na ludzkie ciało).


Płaszcz pocisku pochodził z dziewięciomilimetrowego naboju pistoletu Parabellum lub Walther, który był regulaminowym wyposażeniem oficerów niemieckich.


Mogłoby to świadczyć o tym, że do ofiar strzelano oraz że wśród Niemców znajdował się oficer, jednak prokurator Nowakowski zastrzegł, że te wnioski można będzie wysunąć dopiero po badaniach Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. Te badania mogą wykazać m.in. na to, jakie i w jakich formacjach służyły osoby strzelające do Żydów.


Zdaniem prokuratora Nowakowskiego ślady te świadczą o tym, że do ofiar strzelano już w trakcie zapierania drzwi stodoły. Do Żydów prawdopodobnie strzelano również w jej wnętrzu.
Niektóre znalezione łuski pochodziły jednak z broni używanej już po tragedii w Jedwabnem, znalazły się również łuski stalowe, których Niemcy używali od 1944 roku. - Chcemy się dowiedzieć, czy w tym miejscu nie toczyły się walki w 1942 roku - zaznaczył Nowakowski.

To, co po nich zostało

Na terenie stodoły oraz w grobach archeolodzy znaleźli około 600 przedmiotów osobistych należących do ofiar. Były to klucze, metalowe resztki odzieży, naparstki - rzeczy świadczące o tym, że wśród zabitych był krawiec - pudełko z gwoździkami szewskimi. Jak zaznaczył prokurator Radosław Ignatiew, zwłoki nie były obrabowane. W grobach znaleziono obrączki, pierścionki oraz złote ruble - tzw. świnki, które jedwabińscy Żydzi zabrali ze sobą, bojąc się, że nie wrócą już do domu.


Co się z nimi stanie? Zdaniem członków IPN mogą posłużyć do identyfikacji ofiar, jeśli np. na obrączkach czy zegarku znajdą się napisy z dedykacją. Po zakończeniu śledztwa prawdopodobnie trafią do muzeum.
Przeciw pełnej ekshumacji na terenie Jedwabnego protestowały środowiska żydowskie. - Czy IPN nie powinien jej konsekwentnie przeprowadzić wbrew tym oporom? - pytali dziennikarze. - Ekshumacja spełniła swoje zadanie - odpowiedział prezes Kieres. - Moim obowiązkiem było uszanowanie religijnej wrażliwości - zaznaczył. Prof. Kulesza stwierdził, że od tego momentu oficjalnie zostało stwierdzone dokonanie zbrodni w Jedwabnem. - Ten, kto by teraz temu zaprzeczał, zgodnie z ustawą o IPN podlega przepisom, które zakazują rozpowszechniania tzw. kłamstwa oświęcimskiego - dodał.>

Paweł Wroński
05-06-2001 20:11

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1