Piątek, 3 sierpnia 2001r. - nr 180
Dlaczego?...
Jako syn tego Narodu, w
centrum Europy, maltretowanego pod zaborami naszych przemożnych sąsiadów,
a później znów niszczonego z całą bezwzględnością przez hitlerowskiego i
sowieckiego okupanta, jestem zdumiony tym, że nasz rząd, Prezydent, Sejm i
Senat tego wolnego i suwerennego przecież kraju, nie stawiają oporu
nasilającemu się opluwaniu nas, Polaków. Nie rozumiem, dlaczego nasze
władze - i nie tylko one - dają wyłączną wiarę temu wszystkiemu, co
napisał w swojej książce "Sąsiedzi" J. T. Gross, a nie uznają tego, co
zostało zawarte w opracowaniu J. R. Nowaka "Sto kłamstw J. T. Grossa...".
Historia minionych wydarzeń, nie tylko tych z Jedwabnego, powinna być
oparta na prawdzie, a nie na wymyślonych zdarzeniach, na domniemaniach
bądź relacjach wybranych osób. Oburza mnie też fakt, że na czas tej
"słynnej" uroczystości w Jedwabnem kazano wycofać z księgarni publikacje
prof. J. R. Nowaka i T. Strzembosza, dotyczące spraw mordu dokonanego na
Żydach w lipcu 1941 r. Ten szkalujący Polaków skandal obiegł już pewnie
cały świat. Napisał do mnie przyjaciel mieszkający w Australii. W
tamtejszej prasie ukazują się obszerne relacje z Jedwabnego, ukazywane
przez samych Żydów. Dlaczego przedstawiciele naszych władz w innych
krajach nie przeciwdziałają w żaden sposób szerzeniu nieprawdy o Polsce?
Niektórzy Żydzi - po agresji sowieckiej na Polskę - swoim udziałem w
szeregach NKWD sprzeniewierzyli się temu krajowi, który stał się ich
Ojczyzną. Dlaczego nie przypomina się współczesnemu pokoleniu tej
haniebnej usługi na rzecz bolszewików? Dlaczego nie mówi się o tych
Żydach, którzy po 1944 roku realizowali doktrynę Stalina w naszym kraju?
I jeszcze jedno - dlaczego tylko jednostki, a nie cały naród żydowski,
oddaje Polakom cześć za ratowanie ich matek, ojców i dzieci przed
hitlerowskim katem? Mam jednak nadzieję, że prawda historyczna
zwycięży - bo przecież tylko ona prowadzi do pojednania między narodami.
Kazimierz Seniów, Legnica
Wtorek, 7 sierpnia 2001r. - nr 183
Podczas
okupacji...
W okresie okupacji mieszkałem w pobliżu Huncza,
gdzie rodzice mieli niewielkie gospodarstwo. Zaprzyjaźnieni z rodzicami
Żydzi, zamknięci w miejscowym getcie, wymykali się stamtąd ukradkiem i
przychodzili do nas po żywność. W obliczu śmiertelnego zagrożenia rodziny
(za pomoc Żydom była kara śmierci) ojciec mój zgolił brzytwą brody
przychodzącym Żydom, zmienił im czapki, aby wyglądali jak Polacy. Dał im
też miotły, szpadle i grabie, aby napotkani Niemcy brali ich za rolników.
Żydzi ci bali się w szczególności swojej policji, która ochoczo
współpracowała z żandarmerią niemiecką. Według nich były przypadki, że
policja żydowska wskazywała żandarmom, kto z Żydów wychodził z getta. Byli
oni wówczas "fotografowani" w pobliskim lesie. W gospodarstwie moich
rodziców - jak w większości gospodarstw na wsi - była stodoła. Myślę, że
wielkością przypominałaby tę opisywaną z Jedwabnego. Z całą
odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że zmieściłoby się w niej nie więcej
niż 200-300 osób. Podawaną liczbę 1.600 ofiar mordu w Jedwabnem prof.
Gross zaczerpnął prawdopodobnie z wzorców Lejzorka Rajtnwanca. Chyląc
głowę nad wszystkimi ofiarami "ostatecznego rozwiązania kwestii
żydowskiej" nie mogę oprzeć się temu porównaniu. To "falowanie"
dowodów i faktów przypomina mi powiedzenie "wielkiego" Stalina: "Jeśli
fakty nie potwierdzają teorii, tym gorzej dla faktów". Tadeusz
Kujawa, Warszawa
Powrot
|