Pojednają się w Jedwabnem?
Marian Miszalski, Najwyzszy Czas! NR 15-16 (569-570) 14-21 KWIETNIA 2001

 
Dziennik "Rzeczpospolita" na kolumnie "Nauka i technika" opublikował rekonstrukcję twarzy Jezusa Chrystusa, jakiej dokonał "izraelski archeolog", prof. Józek Zygas. Wizerunek twarzy Jezusa Chrystusa wg Zygasa przypomina raczej konterfekt nakreślony przez Tuwima w wierszu "Bank" ("Jak małe włochate kulki, po banku toczą się srulki..."). Artykuł w "Rzeczpospolitej" ujawnia "metodę badawczą" prof. Zygasa: "Izraelski uczony odkrył kilka czaszek z I wieku p.n.e. Spośród nich wybrał czaszkę jego zdaniem najbardziej reprezentatywną dla okresu, w którym żył Chrystus". Zwracam uwagę na sformułowanie - "jego zdaniem".

WYOBRAŹMY sobie, że za dwa tysiące lat ktoś chciał by wspomnianą metodą ustalić np. zapomniany wizerunek twarzy Kuby Cartera. Odkrył więc kilka czaszek w okolicach Georgii i wybrał tę, która - jego zdaniem, ma się rozumieć - jest najbardziej reprezentatywna dla okresu, w którym żył Carter. Czyż nie okazałoby się najbardziej prawdopodobne, że Carter miałby twarz Murzyna?

Odkrycie prof. Zygasa trzeba więc rozumieć tak, że ma to być wizerunek konkurencyjny dla tego, który zrekonstruować można na podstawie całunu turyński[ego] Piszę o tym nie dlatego, iż przykładałbym jakąś szczególną wagę do wizerunków, ale dlatego, że zwłaszcza w naszych czasach trzeba rozróżniać "metody badawcze" od "metod propagandowych"...

Na szczęście żadnych pretensji do "metod badawczych" nie zgłasza p. Stanisław Tym, który zawiózł do Sejmu jakieś dzieci z Łomży, aby malowały wizerunki prof. Geremka? Dlaczego dzieci z Łomży malowały akurat prof. Geremka. Dlaczego w ogóle dzieci mają malować wizerunki polityków? Czy nie trąci to jakimiś mglistymi wspomnieniami z niedawnej przeszłości, kiedy to "przywódcy kochali dzieci, a dzieci kochały przywódców"? Czy to nie z małym Lityńskim ma to zdjęcie ten Bierut?

Ale dlaczego akurat dzieci z Łomży malują akurat prof. Geremka, a nie posła Lityńskiego? Czy prof. Geremek będzie kandydował z Łomżyńskiego? Czy może chodzi o podłomżyńskie Jedwabne? Bo to znów: "GW" z 16 marca opublikowała list, jaki prof. Geremek wystosował do prezydenta Kwasniewskiego: "Szanowny Panie prezydencie! Dramatyczne wydarzenie sprzed półwiecza, mord ludności żydowskiej w Jedwabnem, stają się aktualnym problemem politycznym. Głos Polski w tej kwestii powinien być jednolity, godny i sprawiedliwy. Zwracam się do pana Prezydenta o podjęcie inicjatywy spotkania przewodniczących partii politycznych dla rozważenia tej kwestii. Uważam, że wytworzenie stanowiska głównych sił politycznych kraju w tej bolesnej sprawie mogłoby się stać się ważnym znakiem dla opinii publicznej w kraju i w świecie".

List ten jest wielce zagadkowy z wielu powodów.

Przede wszystkim nie wiadomo, dlaczego "mord w Jedwabnem - zdaniem prof. Geremka - staje się problemem politycznym". Jest to jedna z wielu dotąd nie wyjaśnionych zagadek historycznych o charakterze kryminalnym, ale co to ma wspólnego z "problemem politycznym"? Widać od razu, że to raczej prof. Geremek chce nadać sprawie rangę "problemu politycznego" i to tak bardzo, że chciałby uwikłać w ten "problem" innych polityków... Zresztą prezydent Kwaśniewski zaraz tę inicjatywę ochoczo podchwycił (uzgodnili to razem wcześniej?) i już osobiście zaapelował do "przewodniczących innych partii" o "wspólne konsultacje" (pisałem o tym już w poprzednim numerze "NCz!").

Ciekawe, że jako pierwsza i jedyna dotąd partia oficjalne oświadczenia w tej sprawie złożył Sojusz Lewicy Demokratycznej! Można więc teraz zrekonstruować pewien "wizerunek", tj. pewien scenariusz...

Sprawa Jedwabnego jest o tyle "problemem politycznym", o ile wytwarzać ma na Polskę presję w celu dokonania uprzywilejowanej reprywatyzacji "tylko dla Żydów". (Podkr. moje - WK.)Ponieważ na razie wysiłki te spełzły na niczym i zakończyły się fiaskiem - sprawa Jedwabnego też przygasa i chodzi już tylko o to, żeby z tej "przedętej" sprawy jakoś wycofać się: jakoś - czyli tak, żeby przyschła, ale nie wygasła... Na razie jednak można z niej wyciągnąć pewne korzyści.

Wszystko wskazuje więc na to, że 10 lipca w Jedwabnem przygotowywane jest ostateczne, nowe, "historyczne porozumienie" postnatolińczyków z postpuławianami, czyli SLD z UW. W tym celu UW podżyruje SLD jako "prawdziwych Europejczyków i szczerych demokratów, wyzbytych już wszelkich ",antysemickich naleciałości". ("Gazeta Polska" występując trochę w charakterze leninowskiego "pożytecznego idioty", oczyszcza już Kwaśniewskiemu przedpole, "demaskując" kolejnych "antysemitów" w jego Kancelarii...).

W zamian za tę usługę UW "podstawia się", oferuje swe usługi Sojuszowi na wypadek owej "stłumionej" na razie presji na uprzywilejowaną reprywatyzację, która może wybuchnąć, gdy już po jesiennych wyborach SLD dojdzie do władzy.

Takie to dwa interesy kryją się moim zdaniem za sprawą Jedwabnego". To nie żaden "problem polityczny" -ale zasłona dymna dla nieuzasadnionych roszczeń (uprzywilejowanej reprywatyzacji) i powtórnego sojuszu "Żydów" i "Chamów" (wedle określenia przywołanego przez prof. Jedlickiego z "Kultury" paryskiej...).

SLD i UW liczą wspólnie, że z "problemu Jedwabnego wyciągną także i inną korzyść" (im większy "problem" - tym większa korzyść). Słuszny dystans, jaki wobec tej dętej hucpy zachowują środowiska prawicowe, posłużyć może dalszym oskarżeniom tejże prawicy o ,"antysemityzm", ",ksenofobię" itd., itp., etc.

Zrekonstruowany tu scenariusz polityczny jest prawdopodobnie prawdziwy - no, przynajmniej tak prawdziwy jak "rekonstrukcja" prof. Józka Zagasa...

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1