Bydgoska "Krwawa Niedziela" a Jedwabne
Krystyna Wesołek

 
W ostatnim czasie pojawiły się wypowiedzi, że powinniśmy używać niemieckiego określenia "Krwawa Niedziela" (Blutsonntag). "Blutsonntag" powinien być wydobyty na światło dzienne w zetknięciu ze sprawą Jedwabnego. To zdarzenie posłużyć może jako argument przy powtarzającym się usiłowaniu przypisania Narodowi Polskiemu niepopełnionych krwawych zbrodni. Tego typu niegodziwości i podłości mają swoje podłoże w perfidnym precyzyjnie ukrytym kłamstwie.
Tak też było z "Bydgoską Krwawą Niedzielą". Powinniśmy te sprawy nagłaśniać, by czas nie zatarł pamięci ludzkiej, a przytomność umysłów zdolna będzie wówczas odeprzeć przewrotny fałsz wiedzą i argumentami. W społeczeństwie niemieckim nadal funkcjonuje niebezpieczna obiegowa opinia o krwawej rzezi dokonanej przez Polaków. Sugeruje się nam, by mówić na ten temat, a to już druga połowa drogi w sukcesie przypisywania nam winy. Czemu ma służyć to oczernianie? Wszak Związek Wypędzonych w RFN skupia już 2 miliony członków, a Hubert Hupka apeluje, aby ukarać winnych "śmierci tysięcy Niemców po drugiej wojnie światowej" ("Nasz Dziennik" 14.10.2000 r.)
Sprawę "Blutsonntag" badało dziewięciu historyków polskich i sześciu uczonych niemieckich. Napisali pracę zbiorową na temat tamtych wydarzeń. Badania niemieckich archiwów dowodzą, że była to zaplanowana z góry akcja z rozkazu Niemców. To Niemcy strzelali do Niemców, aby przekonać opinię, że czynili to Polacy w Polsce. Fotografie zabitych Niemców oraz ich ciała były potrzebne po to, aby rodziny zabitych mogły potwierdzić, że są to członkowie ich rodzin zabici przez Polaków. Miało to spotęgować nienawiść do Polaków, wzmóc żądzę zemsty, zyskać poparcie wszystkich, obwieścić przed światem o dokonanym przez Polaków czynie. To Niemcy nadali temu wydarzeniu nazwę "Blutsonntag". Takie sformułowanie było potrzebne, gdyż miało usprawiedliwić późniejsze straszliwe represje i ludobójstwa, nie tylko wobec ludności polskiej. "Blutsonntag" było przygotowaną dywersją - decydenci w Berlinie, którzy je wywołali realizowali cel polityczny. Cel wojskowy został wykluczony, co potwierdzają wszyscy znawcy wojskowości. Niemcy wieśdzieli, że Bydgoszcz jest zabezpieczona wojskową formacją Obrony Narodowej, której w żaden sposób nie zdołałyby pokonać rozproszone grupy dywersyjne, strzelając z dachów i wież kościelnych. Tak więc posłano na pewną śmierć setki młodych ludzi. Takiego epilogu rebelii przywódcy się spodziewali. Przystąpiono bowiem do akcji w czasie, kiedy armia niemiecka była jeszcze daleko od Bydgoszczy i nie mogła wspomóc działań. Zamierzony cel został osiągnięty. Masowa egzekucja Polaków na Starym Rynku w Bydgoszczy dokonana już 3 i 4 września 1939 r. była historycznym początkiem ludobójstwa Narodu Polskiego, jak również później kolejnych podbijanych narodów Europy.
Obecnie lewicowe władze miasta czynią zabiegi w celu usunięcia z miejsca martyrologii pomnika Walk i Męczeństwa mającego tak ważną wymowę historyczną.
Bydgoszcz za swoją postawę zapłaciła ofiarami masowych egzekucji w Dolinie Śmierci, gdzie, według publikacji muzeum bydgoskiego z okresu powojennego, zginęło aż 1500 do 3000 mieszkańców. O ofiarach licznych egzekucji w podbydgoskich miejscowościach informują tablice-epitafia osadzone w Szańcu na Starym Rynku. Tak więc faktycznie miała miejsce "Bydgoska Krwawa Niedziela", miała ona znaczenie historyczne dla dziejów II wojny światowej, miała usprawiedliwić ludobójstwo Narodu Polskiego. Zakłamana wizytówka ciał była potrzebna Goebbelsowi dla jego mistrzowsko zakłamanej propagandy. Uważam, że sensowne byłoby przypomnienie i potwierdzenie przez historyków tej udokumentowanej materiałami archiwalnymi prawdy historycznej. Przykład "Bydgoskiej Krwawej Niedzieli" powinien być wykorzystany w sytuacjach rozpętywania oszczerczych kampanii przeciwko Narodowi Polskiemu. Możliwe, że analogicznie do sprawy bydgoskiej po dotarciu do archiwów będzie też mogła stanąć w prawdzie sprawa Jedwabnego.
Mamy już za sobą "Pogrom Kielecki" - zdołaliśmy udowodnić, że Bierut wyciął ludzi rękami NKWD i UB po to, żeby odwrócić uwagę Zachodu od sfałszowanych wyborów, których wynik wahał się ogłosić przez 9 dni. Podobnie, jak Goebbelsowi, tak i Bierutowi potrzebny był mocny "argument ciał pomordowanych".
Historia się powtarza. Odnośnie do "Pogromu Kieleckiego" - nowoczesna technika w swej precyzji odczytu zdjęć fotograficznych dopowiedziała swoje odkrycie: na fotografiach znajdują się, poza ciałami pomordowanych, także dołożone manekiny ludzi. Cel został osiągnięty, do dziś świetnie się mają ohydne oszczerstwa rozpowszechnione w różnych krajach, na temat rzekomej winy Polaków za holokaust.
Czy wobec nieustannie i wciąż na nowo produkowanych przeróżnych wersji rzekomych krwawych wyczynów Polaków możemy sobie pozwolić na odstawienie do lamusa historii "Bydgoskiej Krwawej Niedzieli"? Może likwidacja Starego Rynku w jego wymowie z pomnikiem martyrologii w tle jest na czyjeś zamówienie. Podobnie jak dokładka manekinów w Kielcach, a obecnie "zdolna" się rozrosnąć stodoła w Jedwabnem, bo "zdolna" pomieścić aż 1600 Żydów? Dobrze by jednak było wiedzieć niektórym, że prawda nigdy nie będzie uginać naszych kolan przed żadnym kłamstwem, bez względu na to, pod jakim szyldem czy hasłem ono występuje.
Krystyna Wesołek, Bydgoszcz

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1