Czy mozemy afirmowac tak oczywiste klamstwa?
List do redakcji Nowego Dziennika
http://www.dziennik.com/www/dziennik/kult/archiwum/pp-02-09-05.html
 

Maciej Wierzyński, Redaktor Naczelny
Nowy Dziennik
333 W. 38th Street
New York, NY 10018-5599

29 stycznia, 2001

 

Panie Redaktorze !

Artykuły Haliny Nelken - "Homo homini lupus est" oraz Andrzeja M. Kobosa - "Spalona Niewinność", które ukazały się w Nowym Dzienniku z dnia 24 stycznia br. (w dodatku literacko-społecznym, str. 4 i 5) prezentują zaiste "wilczą" postawę w stosunku do Polaków i Polski. Oparte są na niewzruszonym założeniu, iż wszystkie fakty przedstawione przez prof. Jana Tomasza Grossa w jego książce p.t. "Sąsiedzi" są całkowicie i stuprocentowo prawdziwe. A więc prawdą jest, że do zagłady jedwabińskich Żydów nie przyczynił się "ani jeden żandarm hitlerowski", że "10-VII-41 rano przybyło do miasteczka 8 gestapowców, którzy odbyli naradę z przedstawicielami władz miasteczka", że "kilku Żydów znalazło bezpieczne schronienie przed napadami Polaków na niemieckim posterunku" i że "wszyscy Żydzi zostali zamordowani przez polskich morderców, choć Niemcy próbowali nakłonić ich do zachowania przy życiu chociaż kilku rodzin żydowskich, ale Polacy byli nieubłagani". Jedyna sprawiedliwa rodzina Wyrzykowskich, która uratowała z owego pogromu 7 Żydów, była tak prześladowana przez miejscowych Polaków, "aż wreszcie schroniła się w Chicago".

Dla każdego, kto choć trochę pamięta zachowanie Niemców i sytuację pod ich okupacją na ziemiach polskich w czasie drugiej wojny światowej, powyższe wiadomości mogłyby wydawać się makabrycznymi żartami, gdyby nie dotyczyły tak strasznych ludzkich tragedii. Jest przecież absolutnym nonsensem przypuszczenie, iż Niemcy gdziekolwiek chcieliby pytać miejscową ludność w podbitych przez siebie krajach (a specjalnie w Polsce), jakie ma ona zamiary wobec Żydów!

Prof. Gross opiera swą książkę prawie wyłącznie na opowieści Szmula Wasersztejna, spisanej 5 kwietnia 1945 roku, oraz na niektórych ustaleniach z śledztwa przed rozprawą sądową z 1949 roku, która miała miejsce w tzw. Polsce Ludowej, podczas najczarniejszej nocy stalinowskiej, kiedy sprawiedliwość i prawda była bez znaczenia dla sędziów i śledczych. Pomija całkowicie wiele dodatkowych źródeł, np. - bardzo istotne opublikowane w 1989 roku (czasy już posolidarnościowe, tuż przed odzyskaniem pełnej suwerenności) w "Studiach Podlaskich" (wydawanych przez ówczesną Filię Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku), obszerne opracowanie o zagładzie skupisk żydowskich w rejonie białostockim w latach 1939 oraz 1941-1944. Autor tego opracowania, Waldemar Monkiewicz, był szefem Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Według jego ustaleń, 10 lipca 1941 roku do Jedwabnego przybyło samochodami ciężarowym około 200 niemieckich funkcjonariuszy policyjnych z batalionów 309 i 316 (działających w ramach Einsatzgruppen B), tworzących "Kommando Białystok". Dowodził nimi Wolfgang Bürkner z warszawskiego Gestapo. Przenosili się oni z miejscowości do miejscowości, urządzając pogromy Żydów. W Jedwabnem rola nielicznych miejscowych Polaków ograniczona była do "przyprowadzania ofiar na rynek i ich konwojowania poza miasto", oczywiście pod niemieckim przymusem. "Niemcy spędzili do stodoly poza miastem około 900 Żydów, których następnie spalili". Prokurator Monkiewich, w 1949 roku oskarżał kilku Polaków o pomaganie Niemcom w wyłapywaniu Żydów i ich eskortowaniu. Zapadły wówczas wyroki kilkunastu lat więzienia. Po latach Monkiewicz mówi o tym bardzo niechętnie (w wypowiedzi do artykułu Danuty i Aleksandra Wroniszewskich w "Kontaktach" z lipca 1988 roku): "Ci ludzie - mówi z naciskiem - musieli być skazani. Bez względu na stopień winy". Były to przecież pamiętne czasy Jakuba Bermana oraz Józefa Goldberg-Różańskiego (obaj Żydzi) oraz im podobnych…

Jest znacznie więcej świadectw i dowodów na to, iż prof. Gross w swej książce "Sąsiedzi" - jest delikatnie mówiąc, wysoce nieścisły i niedbały. W rzeczywistości tych przeinaczeń i błędów jest tak wiele, iż opracowanie ich wymagałoby książki znacznie przerastajacej objętością książki "Sąsiedzi", której z tego powodu zdecydowanie nie można zaliczyć ani do książek historycznych, ani nawet dokumentalnych.

Prof. Gross tłumaczy chyba wyraźnie swoje podejście do historii z przed 60 lat następującym stwierdzeniem (str. 64): "Nasza postawa wyjściowa do każdego przekazu pochodzącego od niedoszłych ofiar Holokaustu powinna się zmienić z wątpiącej na afirmujacą". Myśl zaiste godna profesora historii!!!

Mimo ogromu współczucia i zrozumienia dla tragedii Narodu Żydowskiego pod okupacją niemiecką, trudno chyba nam Polakom, którzy znają lub pamiętają własną historię z tego okresu, podchodzić afirmatywnie na przykład do relacji Tobiasza Cytrona (bez wątpienia ofiary Holokaustu), którą podał on w swej książce "Dzieje zbrojnego powstania w getcie białostockim". Oto fragment z tej "lektury":

"Dzięki pomocy Niemców powstańcy w getcie i partyzanci dostawali broń, fałszywe dokumenty, kenkarty, a niejednokrotnie również miejsce schronienia w czasie łapanki. Wspomniani Niemcy udzielali również moralnego wsparcia partyzantom w lasach. Powstańcy i partyzanci popadali niejednokrotnie w trudne sytuacje, z których wyjść mogli tylko dzięki pomocy owych Niemców." I dalej "W czasie, gdy większość państw demokratycznych - ze Związkiem Radzieckim, Anglią i USA na czele - walczyła z hitlerowską hydrą, by raz na zawsze odciąć jej łby, polski rząd w Londynie i niektóre oddziały AK w Polsce znalazły nowego "wroga", garstkę ocalałych z zagłady Żydów, zagłodzonych mężczyzn i kobiet, chorych na gruźlicę dzieci".

[fragment zaznaczony czerwonym kolorem został wycięty przez redakcje "Nowego Dziennika" - wtr. WK]
I dalej "W czasie, gdy najlepsi synowie narodu żydowskiego walczyli z hitlerowskim wrogiem... AK-owcy szaleli wszędzie, na drogach, w pociągach. Zatrzymywali jadące pociągi, wyprowadzali z nich Żydów i strzelali do nich. Zdarzało się, że wdzierali się do żydowskich mieszkań i zabijali na miejscu wszystkich mieszkańców" itd. itd. Niewątpliwie tylko ciężko chory psychicznie człowiek mógł wymyśleć takie karkołomne bzdury!

Czy możemy afirmować tak oczywiste kłamstwa? Według prof. Jana Tomasza Grossa - tak. I tą metodą możemy zbudować nową historię, jak to za czasów stalinowskich bywało! Czy postawa autorów Nelken i Kobosa jest afirmatywna również względem takich rewelacji? Może jednak zanim wezwą cały Naród Polski do gremialnego aktu ekspiacji (koniecznie na klęczkach), powinni trochę poczekać (a z nimi redakcja gazety), na opracowania historyczne szczegółów jedwabieńskiej tragedii, w oparciu o prawdę historyczną. Artykuły Nelken i Kobosa są tak zatrute jadem kłamstw i przeinaczeń oraz nieprawdopodobną antypolskością, że zdumienie ogarnia, aby polskojęzyczna gazeta mogła te bzdury drukować.

  Karol Gutowski Andrzej Zawadzki
  President Secretary

Powrot

Hosted by www.Geocities.ws

1